100 lat szalonego życia Leokadii M.
Znowu pada. Nie mam się do czego śpieszyć. Nie te nogi, nie te oczy.
Pogoda? Nie ma to znaczenia. Nigdzie się nie wybierałam. Posłucham radia.
Tylko co to teraz za radio. Kiedyś to się słuchało – śpiewała Ordonka, Fogg, Santor.
A dziś? Co to za czasy. Cały dzień wydzierają się jakieś Dody, Kukizy i inne małolaty.
Do szkoły by to poszło, do terminu, do pracy.
Gdzieś ty były moje okulary.
Albo ten jakieś „tok". Wciąż tylko kłótnie i krzyki. To nie rozmowy, to jakieś burdy karczemne. Dawniej to była prawdziwa polityka, prawdziwi dyplomaci. Jak oni całowali.
A te aksamitne buty, te wyszywane perełkami, z których konsul Wyczułkowski pił na balu szampana, wyrzucić potem musiałam, choć pierwszy raz na nogi włożyłam i kosztowały majątek. Osiemnaście lat kończyłam. Ojciec kupił mi te buty w Paryżu. Ech, co to był za bal. Kiedyś mężczyźni mieli fantazję i gest.
Teraz na okrągło wybory i wybory.
I ten jakiś – Duda.
Komorowski - to rozumiem. Nazwisko szlacheckie, herbowe. I herb taki piękny - w błękitnym polu
podkowa z krzyżem kawalerskim. Podkowa srebrną strzałą przeszyta, na górze hełm rycerski z koroną a w niej trzy strusie pióra. Zupełnie takie same jak w wachlarzu mojej babci nieboszczki.
Wisiał sobie ten wachlarz przez lata nad łóżkiem, dopóki go mole nie zjadły. Szkoda.
Tylko czy on z „tych" Komorowskich?
Duda? Co to za rodzina? Jakie koligacje? Jaka krew?
Swoją drogą piękny był ten wachlarz. Pamiętam rączkę z kości słoniowej, rzeźbioną, inkrustowaną srebrem. Ta robota, ten szyk. A dzisiaj? Zamiast wachlarzy ściskają w rękach telefony i każde patrzy w swój. Gdzie się podziała sztuka konwersacji, gdzie kindersztuba?
Znowu pada. Właściwie dlaczego mam nie iść i nie głosować? Przecież - do diabła - jeszcze żyję! Za tydzień skończę dopiero 96 lat.
Gdzie moje okulary?
Ten Komorowski musi być jednak z „tych". Gdyby tak jeszcze miał na imię Waldemar. Waldi - jak w Trędowatej.
Bronisław? Chyba jednak nie z „tych".
Jak ja się kochałam w Waldim Poniemirskim. A on wolał tą jędzę. Jak jej tam było? Płonicka? Partycka? Nie pamiętam.
Szkoda, że Bronisław, choć Komorowski. Coś mi się wydaje, że jednak z „tych". Może dam mu szansę? Chyba jednak pójdę.
Gdzież te okulary? Wezmę kalosze i siatkę. Gdzie to ja miałam iść? Chyba coś kupić? Buraki? Aspirynę?
Pamiętam tamten sklep kolonialny z kawiorem...
...............