O_przemijaniu
Najłatwiej myśli się, czyta, czy rozmawia o przemijaniu, gdy tzw. widełki czasowe są bardzo od siebie odległe. Prosto i zwyczajnie mówi się o bardzo starych dziejach, tych dotyczących kilku, lub kilkunastu tysięcy lat wstecz, albo choćby tylko dwóch, trzech wieków przed naszą erą.
Również dość łatwo i bez emocji rozpatruje się przeszłość od początku naszej ery do wieku, myślę - osiemnastego.
Ale już późniejsze wydarzenia mogą dotyczyć naszych prababek i pradziadów. Włączają się sentymenty i uczucia. Im bliżej czasów naszego własnego życia, tym trudniej jest mówić o nieubłaganym upływie czasu i o przemijaniu.
A nasz czas na ziemi to tylko chwila wobec dziejów całej ludzkości, przeszłych i być może przyszłych. Za sto, czy dwieście lat naszym prawnukom będzie się myliło to, co zdarzyło się pod koniec XX, z tym co na początku XXI wieku. Tak jak nam myli się czasem wiek XVI z XVII na przykład. No bo cóż to za wielka różnica ? Jakieś tam 80 -100 lat… A przecież jest to średni czas życia każdego z nas na tym świecie. Czyli w perspektywie jednostki - szmat czasu; przynajmniej ostatnio, gdy medycyna wydłużyła nam czas trwania życia. Jednak u kresu ziemskiej egzystencji jest co wspominać. Dotyczy to zwłaszcza ostatnich kilkudziesięciu lat. Wydarzenia i rozwój postępu technicznego przyśpieszają przecież w oszałamiającym tempie.
Przemijanie najlepiej widać w muzeach archeologicznych, geologicznych, czy muzeach historii naturalnej. Patrzymy na archaiczne sprzęty, narzędzia, strzępki ubrań i butów; ozdoby, biżuterię, kamienie, zapisane tabliczki gliniane i monety obracane w palcach przez tysiące ludzi przed nami.
Po postu; pantha rei - wszystko płynie, jak rzekł podobno Heraklit z Efezu, który twierdził że najważniejsze jest stawanie się, czyli dynamika życia, a nie jego statyczne elementy składowe. Ciągłe stawanie się i przemijanie jest według Heraklita najważniejszą cechą bytu. To bardzo dobrze, to jest właśnie najciekawsze w życiu.
Wracam do czasu teraźniejszego; tu i teraz. No, prawie teraz, bo już nie dzisiaj tylko wczoraj, które bezpowrotnie minęło. Jechałam tramwajem ulicą Podwale i nad księgarnią naukową zobaczyłam ogromny reklamowy napis po angielsku: „We all read dead people”.
Cóż to znaczy, o co chodzi ? Po chwili skojarzyłam baner reklamowy z naszym dzisiejszym tematem - właśnie z przemijaniem. Tak; przecież ogromna większość książek, które czytamy jest autorstwa ludzi już nieżyjących. Ciekawa, intrygująca akcja reklamowa. Nie znalazłam jej wyjaśnienia w Internecie. Trzeba będzie pójść do księgarni na Podwale. A przy okazji, usiąść w miękkim fotelu, wziąć do ręki książkę dawnego, czy współczesnego autora – to nieważne, bo on też odejdzie. I pomyśleć, że za sto, czy dwieście lat, ktoś może trafi na zapiski o naszych czasach i przeczyta je - na jakimś niewyobrażalnie nowoczesnym nośniku pamięci; a może…, może znowu tylko na tabliczce glinianej ?
I jeszcze wspomnienie. Łucja Prus tak pięknie śpiewała wiersz Wisławy Szymborskiej, wiersz o miłości i... pięknym przemijaniu. Muzyka Andrzej Mundkowski. Przytoczę cztery zwrotki :
Nic dwa razy się nie zdarza
i nie zdarzy. Z tej przyczyny
zrodziliśmy się bez wprawy
i pomrzemy bez rutyny.
Choćbyśmy uczniami byli
najtępszymi w szkole świata,
nie będziemy repetować
żadnej zimy ani lata.
Żaden dzień się nie powtórzy,
nie ma dwóch podobnych nocy,
dwóch tych samych pocałunków,
dwóch jednakich spojrzeń w oczy.
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
Jesteś - a więc musisz minąć.
Miniesz - a więc to jest piękne.