Nie tylko o ŚNIE ...
Najpierw limeryk - właśnie o śnie :
Pewien wikary z okolic Łomży
Lubił swawole wyłącznie w komży.
Bardzo go to rajcowało
i do grzechu popychało.
Takie sny ma tylko, gdy mży.
A teraz :
Opis konkretnej sytuacji, w której biorą udział konkretne osoby - przez pryzmat miejsca, w którym się znajdują.
Eskapada zaprzyjaźnionej, geriatrycznej grupy na spektakl Morfina, według prozy Twardocha, wystawiany przez Teatr Śląski w Szybie Wilson. Spodziewamy się mocnych wrażeń artystycznych. Po drodze jednakowoż zahaczamy o rezydencję naszej zaprzyjaźnionej koleżanki Jadzinki w Chorzowie.
Jadzinka rezyduje na 9-tym pietrze bloku, gdzie komórki lokatorskie są na każdym piętrze. Tak! Korzyść spora, bo np. gacha nie trzeba upychać w szafie, w pilnej potrzebie, jak mi się wydaje.
Jadzinka oprócz serdeczności, stosownych napojów i deserów, serwuje nadzwyczajny żurek, któren jest boski, co tu powiedzieć… Dolewek nie ma końca. Mlaskamy z ukontentowania…
Niestety pora spektaklu przerywa naszą żarłoczność bezwstydną, niepohamowaną, końca nie mającą.
Spektakl trwa ponad 2 godziny. Powierzchnia postindustrialna gra surowością, przestrzenią, rozmachem jakimś. Harce, wygibasy, rozkroki, wykroki, białe męskie majtki bijące po oczach. Trans jakiś.
Od soboty zastanawiam się czy mi się to podobało. Chyba tak.
Pewność mam wyłącznie w kwestii Jadzinkowego żurku.
No i chyba popełniła nieostrożność wielką, zapowiedzieliśmy bowiem że wrócimy, nie wyżarliśmy przecież całego żurku. Zagnieździmy się nawet. Śniło mi się że Roma pochłonęła ostatnią chochelkę. Obudziłam się z poczuciem krzywdy…
Barbara Waksmańska