Stworzenie świata według bacy spod Łysej Góry
No to co, chceta wiedzieć jak to z tymi gzechami było?
No to posłuchajta:
Siedział Panbócek na wiersycku i roboty nijakiej nie miał. Wszyćko co se wydumał, to palcem kiwnął i stwozył. I te planety, i to słonecko gorące i całą tą niebiańską łodchłań. A ze napaskudził tego tyla co rachubę stracił, to Kopernika obmyślł, co by ten caluśki bajzel kiedysik tam łogarnoł.
A ze ckniło mu się i ckniło, to se na ucieche raj zmajstrował, coby jakąś uciechę z niego mieć.
Pikny był ten raj. Zającki w nim kicały, łowiecki się paśli, sarenki z wilkami pospołu kwiatki wąchały, ale on dalej z kim pogadoć nie mioł.
Siedział se tak, fajcecke pykał, a bacował. Na frasunek i zimnice kapecke gozołki upędził se ze śliwecek, ino nie miał jej z kim wypić, a samemu pić gupio.
W końcu po rozum do łepa posedł, wymyślił Jadama i w try migi go zmajstrował.
Usiedli se razem, siedzą i milcą.
Mija roczek, dwa, sto lat, brody im porosły, łby wyłysiały, a oni jak siedzieli tak siedzą, tylko cósik im coraz bardziej markotno, a nudno.
No to Panbócek mówi do Jadama:
- A daj no mi tu jedno źobro, to babę z niego ulepie, a pikna będzie, a robotna, a cycata, dogodzi nam obu, oj dogodzi.
Jadam ocami wyobraźni babe zobacył i źobro dał. I tak powstała Jewka.
- A posuńta się chopy – wydarła się Jewka i wcisła się między nich tak, ze im miejsca na wiersycku tylko na jeden półdupek dla kazdego ostało. Taka krzepka baba z niej była.
Siedzieli se tak we trójkę, ale Panbóckowi nijak to nie pasowało, bo to przeca nie uchodzi, coby w samym środku baba siedziała, a jemu jeden półdupek nad przepaścią wisioł. I na dodatek nijakiej uciech ani z tego raju, ani z tego Jadama i ani tej Jewki nie miał. A jeszcze Jewka gozałke ze śliwków zabrała i od pijaków im nawciskała.
A przeca to prawda wcale nie była.
Siedził Panbócek, coło marscył, za brodę się szarpał, a kombinował, jak się tej pyskatej baby i tego chopa nieroba ze swojego z raju pozbyć. W końcu gembusia mu się roześmiała, bo cósik fajnego na pokusenie wymyślił. Wcisnął fajkę za pazuchę i pedział do Jewki.
- A pozieraj no Jewka na tom jabłonecke. Udała mi się jak mało co. Fyrgnij no tam i sprawdź czy jabłuska juz na nim dojrzałe. Ale nie zrywaj, bo łone moje. Takom żem se nowiuśkom łodmiane umyślił, ze jak o świtaniu jedno jabłusko zjem, to przez cały dzionek wim co dobre, a co złe, co mądre, a co gupie. A ty się ich nie tykaj, bo tobie mądrość zadna niepotrzebna, bo ty durna baba jesteś.
Rozeźliła się na to Jewka. Z wiersycka gibko zlazła. Pod boki się chyciła. Kiecke podwinęła i pod jabłonke wartko fyrgneła. Bo harda była taka, ze nawet Panbócek nie mógł jej prawiłć cy ona gupia cy mądra ma być.
Patrzy, a tu wąż na drzewie siedzi i cerwoniuśkie jabłusko w pysku trzyma.
Jewka krzepę miała nielichą. Zamachnęła się i gadzinę pięścią między ślepa zdzieliła.
Wąż ogupiał, bo baby jeszcze nikaj w raju nie widzioł, jabłusko ostawił i kajsik uciekł.
Jewce juz od dawna kiski marsza grały, bo od kiedy Panbócek z jadamowego ziobra ją zrobił, nic jeszcze w gębie nie miała. Chyciła jabłko i zjadła, a jesce drugie dla Jadama zabrała, co by i on do cna gupi nie był.
Panbócek na wszyćko z uciechom papatrywoł. Mógł palcem kiwnąć, coby Jewka jabłka ostawiła.
Mógł, ale cósik mu się nie chciało, bo na wiersycku ociupinkę ciasno mu z nimi było, i cniło mu się za tą gozałeckom ze śliwecek, co mu ją Jewka zabrał.
No to kapecke pocekoł, a Jadam jabłko zjadł i dopiero w ten czas na nich zagrzmioł:
- To grzech pierworodny. Te jabłuska były moje, a wyście je zjedli, choć zakazywałem. Łokrutnie pobity wąż ledwo dycha, na ślepia nie widzi i łokularnik z niego teraz jakowyś będzie, a nie jak w przódy porządna gadzina.
- Za ten grzech pierworodny z raju na poniewierkę wiecną na Ziemię iść precz majcie. A na drogę zamiast suchego prowiantu wolną wolę wam daję, cobyście na tym ziem padole grzeszyć mogli do woli.
Bacuje se tera Panbócek sam, nikt mu w paradę nie wlizuje.
Co wiecór kapeckę gozałecki ze śliwecek na bóle w krzyżu popija i popatruje z uciechą, jak te ludziska na grzeszą.
Siedzi se Panbócek na wiersycku. Mógłby palcem kiwnąć i żodnych grzechów by na na Ziemi nie było. Ale mu się jakosik nie chce. Nie po to przeca to pokuszenie i te grzechy wymyślił, co by tera nudzić się jak w przódy.
A cy to prawda to ja nie wim, ale łopowidział mi to jeden stary baca co pod Łysicą bacuje.
A wy róbta sobie z tą ocywistą prawdą co tam tylko chceta. Hej.
Jola Mircka