indeks

Pierwsze takie wakacje

Zaczęły się niezwykłe wakacje. Wszystko jest bardzo nowe. Nowe otoczenie, nowe towarzystwo; masa niewiadomych. Na szczęście jedną z koleżanek znam i dzięki temu nie czuję się całkiem obco. Kolejnego dnia mamy spotkanie organizacyjne przed pierwszym wyjazdem. Siedzimy na świeżym powietrzu na trzech, czy czterech złączonych ławkach na tyłach domu studenckiego Akademii Medycznej. Facet starszy od nas zaledwie o kilka lat przekazuje nam bardzo ważne informacje: gdzie będzie zbiórka, jak należy się ubrać i jakie przepisy będą nas obowiązywać. Gdy kończy gadać, jest już luźniej, weselej. Zaczynamy się poznawać i cieszyć na wspólną przygodę.
Następnego dnia o 7-ej rano jesteśmy wszyscy w komplecie. Podjeżdża nasz pojazd. Po metalowej drabince ładujemy się po kolei na pakę ciężarówki marki STAR, kierowca czeka aż wszyscy siądą na ławkach, no i rusza.
Jedziemy około 20 km, wysiadamy na miejscu złażąc z naszej ciężarówy. Przed nami stoi długi parterowy budynek byłych zabudowań folwarcznych jakiegoś pewnie dworu. Dookoła pełno skrzynek, butelek i słoików oraz mocno wyczuwalny zapach octu.

Wchodzimy nieśmiało, a tam trzy panie w ceratowych i szmacianych fartuchach witają nas radośnie okrzykami: „Ooo, studenci przyjechali !". Mówią głośno jedna przez drugą przekrzykując łoskot przesuwającej się za nimi taśmy ze słoikami. Już po chwili rozstawiają nas co dwa metry przy taśmie wykrzykując do ucha instrukcje : „ogórki wkładać do słoików pionowooo"; „równiutko dookoła"; „dobrze uciskać palcamiii" !!!
No to trafiliśmy do zakładu przetwórstwa warzywnego w samym środku sezonu ogórkowego. Roboty huk, pracownice zakładu uwijają się jak w ukropie, ale nas nie poganiają, to miłe. Po kilku dniach jesteśmy już z niektórymi zaprzyjaźnieni, jest sympatycznie, najbardziej podobają nam się przerwy śniadaniowe i na papierosa.
W czasie przerwy z jakiegoś głośnika, czy radia zawsze rozbrzmiewa bardzo głośno przebój tego lata „Gdy piosenka szła do wojska" w wykonaniu Maryli oczywiście.
A po przerwie znów przesuwa się przed oczami taśma i dobiegają regularnie okrzyki pracownic: „słoiki na taśmeee", „zalewaaaa".
I tak codziennie przez trzy tygodnie. Po kilku dniach niestety pogoda się zepsuła i zmieniono nam środek transportu. Jeździmy OSINOBUSEM. Jest to zamknięta metalowa paka ustawiona na platformie ciężarówy za szoferką. Paka posiada drzwi, a więc udaje autobus. W środku śmierdzi spalinami. No ale jedziemy tylko 20 kilometrów, więc wytrzymujemy kilka deszczowych dni. Potem znowu wraca odkryty STAR i jest bardzo wesoło. W czasie jazdy wszyscy śpiewamy, po prostu wydzieramy się ile wlezie. Jakieś głupkowate piosenki o jamnikach, jajach i kogutach; pomieszane z harcerskimi, wojskowymi, no i oczywiście o zielonej Ukrainie też. Powstają spontanicznie nowe zwrotki na temat naszej pracy przy ogórkach i o ciekawszych osobach z zakładu. Znamy się już wszyscy doskonale, jest świetnie. W sobotę wieczorem spotykamy się obowiązkowo Pod Przewiązką lub w Socjalnym. Fantastyczny start w studenckie życie.

 

 

 

Joomla Template - by Joomlage.com