A może by tak wagary?
Wstyd się przyznać. Nigdy nie byłam na wagarach rozumianych dosłownie. Jakoś się omskło. Nie wiem jak mogłam do tego dopuścić. Teraz ochota we mnie jest, a nawet wielki potencjał wagarowania...Od czego tylko zacząć żeby nadrobić wieloletnie zaniedbania? Na rozgrzewkę może nie przyjdę na spotkanie postsagowe? No nie, to zbyt wiele...Może jakiś mały kroczek na początek...O! nie pójdę na spotkanie ze starymi kumplami z pracy. Bez przykrości, bo o prostacie przecież wiem już wszystko, nie muszę sobie tej wiedzy utrwalać...
Teraz już będzie łatwiej.
Wagary od obowiązków domowych. Mycie garów, rajd z odkurzaczem i ścierką po chałupie ze zdecydowanie mniejszą częstotliwością, o tak. Rzadziej będę zaniedbywać kanapę i zalegnę częściej, albo zamiast prozaicznych czynności domowych poćwiczę tai chi, albo zaczepne chwyty samoobrony, albo stanę na głowie. A co mi tam...