Kraków bez szminki.
Kraków bez szminki wygląda jak kobieta, na kacu, wytaczająca się rano łóżka.
A kiedyż to, ten królewski Kraków tak wygląda?
Kraków bez szminki można zobaczyć po Sylwestrze na Rynku. Droga przez góry śmieci. Głównie butelki. Większość po szampanie. Całe i w kawałkach. Także puszki po różnych napojach: piwie, coli, itp.. Również plastikowe butelki po napojach. A jeszcze foliowe śmieci: torebki po cukierkach, chipsach, ciastkach, itp..
Pozostałości po petardach, racach, rakietach i innych fajerwerkach. Wszystko w sosie z tych różnych płynów: szampana, piwa, coli i innych słodko-gorzko-kleistych napojów.
Kraków bez szminki można uchwycić też po derbach Krakowa. Wtedy kibice Cracovii i Wisły po skończonym meczu dziką falą przetaczają się po ulicach. Płyny, petardy, śmieci, rozróby, szereg uszkodzeń i zniszczeń.
Można też na co dzień zderzyć się z Krakowem bez szminki. Na Dworcu Wschodnim, gdzie grupy bezdomnych meneli urządzają sobie swój Kraków: brudny, cuchnący, schlany i bełkocąco-bluzgający.
Kraków wczesną wiosną jest też Krakowem bez szminki, gdy spod topniejącego śniegu wydostają się na powierzchnię zwały brudu, śmieci i psich kup.
Kraków bez szminki jest też w letnie, wakacyjne miesiące, w samym środku sezonu, gdy najwięcej jest rozgrzebanych ulic i toczy się setka remontów, które utrudniają życie przyjezdnym, turystom i tym krakusom, którzy odważyli się tu zostać i normalnie żyć i pracować.