Podróże małe i duże - Izrael
Wspominanie, w okresie bożonarodzeniowym wyjątkowej podróży, kojarzy mi się tylko z jedną spośród wielu i do tego ostatnią /kwiecień 2012/, a więc wrażenia i przeżycia mam jeszcze dobrze w pamięci. Była to objazdówka po Ziemi Świętej połączona, po tygodniu zwiedzania, z wypoczynkiem na plaży w Egipcie. Wrażenia niesamowite a dwoje profesjonalnych pilotów – Polak i polska Żydówka , dzielili się z nami ogromną wiedzą o historii, architekturze, kulturze i zwyczajach, np. szabasowych Żydów. Nie brakło też kawałów i opowieści o chasydach i ultraortodoksyjnych Izraelitach, wyróżnia-jących się nie tylko strojem ale sposobem i filozofią życia.
Gdy kilkanaście lat temu widziałam i często obserwowałam ich w Nowym Jorku, nie przypuszczałam, że w Izraelu są wielkim problemem dla rzą-dzących, gdyż nie chcą pracować bo większość czasu spędzają na modlitwach i powiększaniu potomstwa. Żydzi, po odzyskaniu swego państwa, zrobili z niego jedno wielkie muzeum - szczególnie w Jerozolimie. Gdy dotyka się /często dosłownie/ miejsc związanych z naszą religią, ogarniają nas niesamowite emocje i wręcz nie chce się wierzyć, że to wszystko przetrwało lub zostało odbudowane
A więc naocznie przekonałam się, że wszystkie fakty opisywane w Biblii mają na tej ziemi potwierdzenie.
Pod koniec zwiedzania zmęczenie dawało się porządnie we znaki ale tańce i śpiewy przy muzyce żydowskiej /znamy to z ul. Szerokiej w Krakowie/ w czasie rejsu po jeziorze Galilejskim, wszystkich ożywiły. Żal było opuszczać stateczek. Czekały nas jeszcze następne przyjemności: nocleg w kibucu wśród zieleni przy lampce wina i wreszcie kąpiel w Morzu Martwym. Dowiedzieliśmy się, że można na tej wodzie bezpiecznie siedzieć , nawet czytać gazetę i leżeć, bo tak działa to słone morze. Nie umiem pływać ale w kostiumie – jak wszyscy – kładę się i...rzeczywiście woda mnie unosi, wspaniałe uczucie, nie do wiary !!! Ponieważ wcześniej pogryzły mnie komary i pocieszano mnie, że swędzenie ustąpi po kąpieli w Morzu Martwym , więc chciałam zmienić pozycję aby leżeć na brzuchu i zanurzyć pokąsane ramiona. I wtedy – koszmar – zaczęłam spadać na dno – wszystko ciągnęło mnie w dół – jednym słowem tonęłam !!! Na szczęście leżąca obok lekarka z grupy zauważyła co się dzieje, wyciągnęli mnie ledwie żywą , dusząca się od soli i płukały długo pod prysznicem. Gdy się pozbierałam, stwierdziłam, że to morze nazywa się martwe, bo kryje chyba mnóstwo trupów na dnie /tak naprawdę 'martwe', to po hebrajsku 'słone'/. Potem dowiedziałam się, że nie wolno zmieniać pozycji w czasie leżenia na tej wodzie.
Na szczęście to był ostatni etap naszej wędrówki po Izraelu, jeszcze tylko zakupy cenionych kosmetyków znad morza i powracamy do granicy z Egiptem. W Sharm El Sheikh w pięknym hotelu i na plaży nad Morzem Czerwonym przez okrągły tydzień odpoczywałyśmy po trudach wspaniałej i niesamowitej podróży życia po Ziemi Świętej.