„Biała dama" na zamku w Korzkwi
Około 12 km. na północny zachód od Krakowa, przy drodze z Krakowa do Skały i Ojcowa, u wrót prawie polskiej Szwajcarii, skalistej doliny Prądnika, we wsi Korzkiew, znajduje się zameczek, albo dwór obronny szlachecki z XVI w. Gdy byłam tam ok. 40 lat temu, zwiedzać można było niemalże tylko resztki upadłej budowli; wszystko zrujnowane i zarośnięte. A teraz, w piękny pażdziernikowy, jesienny dzień, przez przypadek, znalazłam się w tych okolicach. I.... pełne zdumienie: stoi odrestaurowany, zadbany zameczek, o którym, już przed laty, słyszałam, że potomkowie arystokracji (Donimirski z żoną, Tarnowską z domu) postanowili ten zameczek odbudować . Jest wspaniale odtworzony, wnętrza wiernie odrestaurowane, a w nich luksusowy hotel.
Przy okazji wizyty dowiedziałam się, że ów zameczek kryje mroczną tajemnicę. Niektórzy klienci hotelu i okoliczni mieszkańcy opowiadają o snującej się nocami po salach rycerskich i biesiadnych „Białej Damie". Ale prawda była nieco inna.
Otóż 300 lat temu pod zameczek zajechali dwaj podróżni (Kacper i Baltazar) szukający schronienia. Gospodarzem był stary hrabia Henryk, który odziedziczył niedawno zameczek. Oznajmił on gościom, że w podziemnym lochu coś straszy, słychać jakieś ludzkie głosy i nikt tam nie chce zaglądać. Na to Kacper rzekł: -Panie hrabio ja się żadnych strachów nie boję, szybko dam sobie z nimi radę. -Ha, –skoro sobie tego życzysz, to możesz w każdej chwili pójść i zapoznać się ze strachami tego zamku, zaraz dam ci klucze do piwnic i podziemnych kryjówek – oświadczył hrabia Henryk.
Kacper wraz z Baltazarem szybko wyruszyli do podziemi idąc śmiało po schodach. Naraz dał się słyszeć jakiś ludzki głos. Baltazar przestraszył się i uciekł ale Kacper śmiało kroczył w stronę skąd dochodziły głosy, gdy nagle usłyszał żałosne westchnienie: - O Boże, ratuj mnie! Szybko pobiegł w tę stronę i jego oczom przedstawił się przerażający widok. Kacper ujrzał przed sobą wmurowaną kobietę. Cera jej była blado-żółta i bardziej do trupa podobna niż do żywej istoty. Na szczęście wrócił Baltazar , pomógł mu rozebrać mur i oswobodzić ledwie żywą niewiastę.
Gdy oprzytomniała, opowiedziała im, że jest żoną zmarłego hrabiego który, ponieważ nie mogli mieć potomstwa, kazał ją zamurować w piwnicy a kucharzowi, pod grożbą śmierci, nakazał zawsze o północy przynosić jej jedzenie. Nie wiedział jednak hrabia, że kucharz zakochał się w jego żonie i ona urodziła mu synka. A hrabia ożenił się po raz drugi i niestety też nie mógł mieć dzieci; pewnie bardzo żałował, że nikt wtedy nie wymyślił „ in vitro" , ale szybko zmarł, zostawiając młodą wdowę. Niestety musiała ona opuścić zameczek bo odziedziczył go stary hrabia Henryk.
Gdy owa wdowa dowiedziała się o zamurowaniu swej poprzedniczki – przybyła do zameczku i ze współczuciem przywitała pierwszą żonę swego, nieżyjącego już, małżonka. Postanowiła zająć się jej losem i wkrótce obie wdowy zostały serdecznymi przyjaciółkami.
Okazało się, że kucharz też zmarł ale oddał synka na wychowanie pewnej chłopskiej rodzinie. Obie wdowy odnalazły dużego już chłopca i jemu też się spodobało, że mógł zamieszkać w zameczku i do tego mieć aż dwie matki – o tym samym nazwisku – a więc dziedziczenie murowane.
Ale w legendzie, zamurowana ale żywa dama, już pozostała jako „ biała dama" snująca się nocami po zameczku.