Wolisz wieczory czy poranki ?
Słyszy, stłumiony ciężarem poduszki, kobiecy głos - zaspany, wpółprzytomny.
- Wolisz wieczory czy poranki?
- Zależy, na co polujemy.
Jego mocne ramie wynurza się z pościeli. Ale ten ruch i gwałtowny obrót ciała powoduje, że osuwa się w dół. Zamiast jednak poczuć chłód kamiennej posadzki, miękko upada na pachnącą wiosną ziemię.
Staje. Jego łapy uginają się, odpowiadając na sprężysty dotyk podmokłej łąki. Źdźbła trawy, jak wyostrzone miecze ze zgrzytem przesuwają się po nastroszonych wąsach. Potrącona łodyga dzwonka upuszcza krople rosy, a te z trudem wsiąkają w gęste futro kota. Przeciska się, wyginając zgrabnie tułów, między liśćmi łopianu i trafia na zieloną rozświetloną plamę. Układa się na jej obrzeżu, między tarczami mleczy. Mruży oczy i wbija wzrok w niewielki kopczyk. Czuje swoje napięte ciało, mięśnie gotowe do skoku. Czeka na ofiarę.
Pod jego powieki wdzierało się uparte słońce. Wąskim klinem znaczyło drogę od okna do leżącej na pościeli ręki. Chciałby je schwytać. Wydawało mu się, że unosił dłoń, ale ta bezwładnie opadła. Widział cienką garbowaną skórę upstrzoną brązowymi plamami. Do nozdrzy docierał kwaśny odór spoconej pościeli. I przypominał sobie wreszcie, że jego nogi są bezwładne.
Nie cierpiał poranków, a to następny z którym musiał się zmierzyć.