OTWIERAM DRZWI I…

Stały. Równiutko ustawione, starannie naciągnięte na tekturowe wkładki, z rozmysłem dobierane do garderoby na różne okazje. Popielate i granatowe - na oficjalne spotkania, srebrne i złote do wyjścia na koncerty lub do teatru, z wężowej skórki i fioletowe – jeszcze nie wymyśliła na jaką okazję, białe – wiadomo.


Zawsze, kiedy otwierała drzwi do swojego pokoju, spojrzenie jej biegło w kierunku starej komody (pamiątka rodzinna), przerobionej na szafkę na buty. W kolorze ciemnego orzecha, dumnie wybijała się na tle współczesnych mebli. Właśnie w owej magicznej komodzie stały one. Jej szpilki! Wśród nich najważniejsze - czerwone.

To w nich wybierze się do klubu, usiądzie na wysokim barowym stołku zakładając nogę na nogę koniecznie w cielistych, matowych rajstopach (błyszczące w złym stylu). Zamówi drinka i wolno sącząc go, będzie przyglądać się nieznanemu miejscu spod staranne wytuszowanych rzęs. Wielokrotnie powtarzano jej, że ma piękne oczy z bystrym spojrzeniem i… Zjawi się On. Ich spojrzenia spotkają się i uciekną spłoszone, zawstydzone nagłą fascynacją. A dalej. Wiadomo….
Czekały razem z nią. Może zdarzy się cud lub nowe odkrycia w medycynie stworzą szanse na wyzdrowienie. Uwolni się ciężkich butów ortopedycznych. Wszystko się zmieni. Będzie spełniać marzenia, kochać, bawić się, podróżować! I najważniejsze. Na wyjątkowe okazje zakładać szpilki! Skończą się spojrzenia, które wyłapuje błyskawicznie. Rodziny, która udaję, ze nie dostrzega jej problemów, koleżanek, które patrzą na nią z politowaniem i męskie, jak gdyby była niewidzialna, przezroczysta.
W chwilach bezsilności chciała płakać, buntować się, walczyć z całym światem, krzyczeć, ale splątane emocje uwięziły głos w gardle.
Dlaczego to spotkało właśnie ją? Ślepy los, przypadek, okrutny zamysł Boga? Dlaczego wskazówka przeznaczenia wybierająca tych, których dzieciństwo naznaczone było życiem w stalowym kołnierzu zatrzymała się na niej?
Gdyby urodziła się 2 lata później, może inaczej potoczyłoby się jej życie.
To dzięki prof. Hilaremu Koprowskiemu, wynalazcy szczepionki na wirus Polio, w 1959r. dotarło do Polski 9 mln dawek szczepionki. Ona miała pecha znaleźć się w grupie, które wcześniej zachorowały na Heine- Medina.
Zdjęcie profesora pięknie oprawione wisiało nad jej łóżkiem.
Skoro on dokonał tak wiele, to przecież wszystko jest możliwe - myślała w chwilach nadziei .
Mijały lata. Oczekiwany cud, ani odkrycia medyczne nie spełniły jej oczekiwań.
Był to zwyczajny dzień. Z coraz większym trudem wnosiła zakupy, manewrując: odstawić kulę, otworzyć drzwi, wejść do pokoju. Komoda niezmiennie trwała na tym samym miejscu, ale otwierała ją coraz rzadziej. Szpilki stały tam, owszem, ale zakurzone, smutne, bez blasku sprzed wielu lat. Na czerwone - najważniejsze, nie chciała patrzeć. Zawinęła je w zwykłą gazetę i upchnęła na najniższej półce. Postanowiła zamknąć drzwi do wspomnień, przebudzenia pragnień i uczuć, które według nie szans na szczęśliwe spełnienie. Wracały podstępnie rujnując wypracowany przez lata spokój. Jakby czas zatrzymał się. Właśnie wtedy.
Przyjaciółka przekonywała ją.
- To tylko jeden wieczór. Rozerwiesz się przed jutrzejsza konferencją. Mam zaprzyjaźnionego barmana. To miłe miejsce. Fajni ludzie. Nie będziesz żałować…
Pięknie ubrana w długą spódnice, w starannym makijażu, z zadowoleniem spojrzała przed wyjściem na swoje odbicie w lustrze. Dotarły do klubu. Siedziała na wysokim stołku przy barze popijając drinka. A potem było jak w jej marzeniu. Wywiązała się interesująca rozmowa ze znajomymi przyjaciółki. Jeden z kolegów zwracał się szczególnie do niej. Z przyjemnością patrzyła na jego ciepłą twarz, piękne ręce. Nie mogła od niego oderwać wzroku.
W pewnym momencie zaproponował.
- Może zatańczymy?
Zdrętwiała. Powoli schodziła z wysokiego stołka i wtedy dostrzegła jego zaskoczone spojrzenie wędrujące w dół, w kierunku jej stóp.
Jak tylko mogła najszybciej, bojąc się , że za chwilę upadnie na ziemię, uciekała w kierunku szatni.
Wydawało jej się, że słyszy śmiechy i znienawidzone od dzieciństwa, brzmiące jak najgorsza obelga, słowo” Kuternoga, kuternoga!!!
Przyjaciółka przerażona wybiegła za nią.
- Pomóż mi się ubrać. Zamówię taksówkę – powiedziała tyko tyle.
Już zza szyby taksówki widziała, że on coś krzyczał, wymachiwał rękami. Jego postać malała i zniknęła zupełnie.
Potem jeszcze wiele razy dzwonił do firmy, nawet przysyłał kwiaty, proponował spotkanie.
Odmawiała.
„Może kiedyś. Jak założy szpilki…”


EPILOG DRUGI
Był to zwyczajny dzień. Z coraz większym trudem wnosiła zakupy, manewrując: odstawić kulę, otworzyć drzwi, wejść do pokoju. Komoda niezmiennie trwała na tym samym miejscu, ale otwierała ją coraz rzadziej. Szpilki stały tam, owszem, ale zakurzone, smutne, bez blasku sprzed wielu lat. Na czerwone- najważniejsze, nie chciała patrzeć. Zawinęła je w zwykłą gazetę i upchnęła na najniższej półce.
Wolno podeszła do okna. Otworzyła szeroko, a ożywczy powiew powietrza przyjemnie chłodził jej twarz. Odetchnęła głęboko.
„ Cała przyroda budzi się do życia. A ona? Czy następna wiosna nie przyniesie żadnych zmian w jej życiu?”
Z nowa energią wyciągnęła telefon. Wybrała numer przyjaciółki. Tej samej od wielu lat.
- Cześć. To ja. Czy propozycja udziału w spływie kajakowym aktualna? – spytała.
- Oczywiście. Tak się cieszę. Startujemy za tydzień. Jak chcesz, pomogę w przygotowaniach - usłyszała radosny głos.
- Właśnie zaczynam. Czy możesz wpaść około 18?
- Oczywiście. Będę.
Wyciągnęła duże, tekturowe pudło. Podeszła do komody i po kolei wyjmowała z nich szpilki.
Popielate i granatowe - na oficjalne spotkania, srebrne i złote do wyjścia na koncerty lub do teatru, z wężowej skórki i fioletowe – jeszcze nie wymyśliła na jaką okazję, białe – wiadomo.
Ułożyła je starannie w pudełku.
Przyjaciółka przybyła punktualnie. Nie pytała o nic. Wspólnie wyniosły pudło, ustawiając je w altance koło pojemników na śmieci.
Dołączyła karteczkę.
Na szczęście. Niech służą!

Anna Żeber

Joomla Template - by Joomlage.com