Dwie decyzje
Po jej śmierci takie zamieszanie, ludzie wchodzili i wychodzili, mocny zapach kwiatów i kadzideł sprawiał, że tylko w połowie był przytomny. Ale kiedy wreszcie wszyscy nasycili się żałobą, a on obudził się rano jakby wypoczęty, to pomyślał, że nie pozwoli, aby w ten sposób to wszystko się kończyło. Nie, to ponad siły dla niego żyć samotnie i z wiecznie naburmuszoną teściową.
I zawsze praca, praca, praca.
Długo w Internecie szukał numeru, denerwował się, ale wreszcie znalazł.
Och, był spocony, kiedy wieczorem, zostawszy już sam w dużym pokoju, gdzie paliła się tylko jedna lampka, wziął do ręki telefon. To była w jego mniemaniu słuszna decyzja.
- Haaloo, czy mówię z panem…
- Tak, o co chodzi.
Wyjaśnił. Żyli krótko ze sobą. Kobieta jeszcze młoda, choroba nie zdążyła zniszczyć jej ciała i ludzie mówili, że w trumnie wygląda jak żywa. No, krótko po konsultacjach odeszła.
- A więc – wybąkał - czy nie mogłaby po prostu wrócić?
Ciemno, irytująco ciemno. Mogliby się postarać i te piwnice chociaż trochę oświetlić. Nawet jutro dałby radę przysłać fachowców, żeby coś z tym zrobili. Ale jutro życie zacznie się od nowa, bo będzie ona.
Nawet nie patrzył w tamtym kierunku. Zresztą, nie wolno mu było. Więc zrobił w pewnej chwili w tył zwrot, ale już po chwili czuł za plecami, prawie na karku - jej oddech. Cichutko śpiewała.
Powrotna droga nie była łatwa. Więcej, zaczęła nużyć. Mało powiedzieć, wkurzył się. Jakieś wycia po kątach albo śmiech. Rany! Myśli opadły go nie za wesołe.
Znowu będzie niezadowolona, że za dużo pracuje – albo za mało. Przy obiedzie się wścieknie, że pobrudził obrus. Wyjdzie wieczorem i jak gdyby nigdy nic – wróci rano. Mógłby tak długo wspominać. Bo na przykład w domu chlew, a czepia się o głupi obrus. Poczuł przemożne gorąco. Decyzja pojawiła się nagle. Odwrócił się i…
Zobaczył w ułamku sekundy zdziwioną twarz Eurydyki. Nie była piękna.
Barbara Ziembicka