Co się działo w Teatrze Witkacego w Zakopanem, czyli
"Metafizyka dwugłowego cielęcia"
"(...) Jesteśmy twórcami nowego zakonu metafizycznych, (...) samodręczycieli, wypinających swe dusze w absolutną nicość istnienia. Otwierało się przed nami cudowne życie. Ale... koniec. Nie ma nic."
St. I. Witkiewicz
Pierwsze skojarzenie, jakie nasuwa się po obejrzeniu spektaklu, to przerost formy nad treścią, lecz w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Treść stara jak świat. Hamletowskie dylematy. Być albo nie być. Poszukiwanie własnej tożsamości. Niezgoda na utrwalone wzorce i schematy. Tożsama zbieżność losu młodego głównego bohatera z dzisiejszymi realiami, które odciskają się piętnem na współczesnej młodzieży. Nadmiernymi wymaganiami rodziców, społeczeństwa, preparowaniem ich umysłów przez media i komunikatory.
Kompleks Edypa bohatera. Frustracja i malkontenctwo wszystkich postaci spektaklu.
Reżyser Andrzej Dziuk osadził akcję w bliżej niezdefiniowanej przestrzeni z odniesieniami do egzotycznych klimatów. Tekst powstał po wizycie Witkacego z Bronisławem Malinowskim w Nowej Gwinei.
Mamy więc głównego bohatera Karmazyniella, dwugłowe cielę. Neurastenika, maminsynka z niemożnością określenia siebie i swojej roli społecznej. Niewiedzącego, co zrobić z narzuconymi mu rolami i miłością, poddanego presji rodziców: " Musimy z Karmazyniella zrobić nowy typ człowieka. Musimy go wychować na tego, kogo zechcemy", wyzna na początku opowieści matka. Znudzona kobieta w średnim wieku, przez której życie przetoczyli się liczni kochankowie i dwaj mężowie; Gubernator, typ safanduły i pantoflarza i Mikulini, profesor biologii, z niespożytą energią badający tropikalne mikroby. Typ macho i życiowego okrutnika.
Jest i zblazowany książę Parvis, mentor Karmazyniella, siedzący na pustyni i wypatrujący na horyzoncie sensu życia. Do złudzenia przypominający Witkacego.
Mamy australijskiego Aborygena, pomalowanego w rytualne wzory, grającego na didgeridoo.
Mamy i młodzieńca z kranikiem na genitaliach (źródło nowego życia pośród dekadenckich nastrojów?). Plejada zakopiańskich gwiazd najwyższej próby.
Po trosze groteska, po trosze teatr absurdu. Ubrany w Witkacowską estetykę. Całości dopełnia dobra, skrojona na miarę muzyka, podkreślająca dramatyzm.
CYMES !
Kocham teatr. Teatr Witkacego kocham szczególnie.