Wakacyjna miłość
Droga redakcjo.
Nie wiem do koga mam się zwrócić. Nie mam nikogo z kim mogłabym porozmawiać. Bardzo proszę, poradźcie mi co mam zrobić.
Mam córeczkę Sonię.
Moja Sonieczka - córeczka. Sonia - jak słońce. Sonia - jak wspomnienie lata. Sonia - owoc wakacyjnej miłości.
Sonia ma tylko mnie, a ja tylko ją. Na razie jest maleńka i nie pyta o ojca. Wiem jednak, że za kilka lat to pytanie padnie. Czy mam wtedy powiedzieć jej całą prawdę?
Wszystko zaczęło się gdy skończyłam osiemnaście lat. Według prawa byłam dorosła i musiałam opuścić Dom Dziecka.
Ja, dziecko niczyje, niechciane, niekochane, zaczynałam dorosłe życie w świecie, o którym nie miałam pojęcia.
Kiedy zdmuchiwałam świeczki na torcie wiedziałam, że to pożegnanie. Na otarcie łez dostałam pięć tysięcy i wczasy w Kołobrzegu.
W domu wczasowym zamieszkałam w dwuosobowym pokoju z warszawianką Hanką. Hania miała wszystko to czego ja nie miałam. Prawdziwy dom, kochających rodziców, urodę i pieniądze. Kiedy weszłam popatrzyła z obrzydzeniem i powiedziała, że musi coś ze mną zrobić, bo takiej wioch nie będzie koło siebie tolerować. No i zaczęło się. Czesanie, malowanie, przebieranie. Wydawało mi się, los się do mnie uśmiechnął. Wieczorem Hania zabrała mnie do dyskoteki. Kręciło się dookoła nas masa chłopaków. Mnie podobał się zwłaszcza jeden. Starszy od innych. Wysoki, przystojny, mądry. Tak waśnie wyobrażałam sobie mojego tatę. Tańczył ze mną, przytulał, szeptał czułe słówka. Potem spacerowaliśmy brzegiem morza. Kiedy zmarzłam, zdjął sweter i dokładnie mnie nim otulił. Sweter pachniał wiatrem, morzem i nim. Zakochałam się bez pamięci. Każda chwila bez niego była katorgą. Czas z nim był najpiękniejszym czasem w moim życiu. Którejś dnia Hania powiedziała, że urywa się z Tadkiem i przez kilka dni jej nie będzie. Pierwszy raz w życiu miałam cały pokój dla siebie. Wieczorem do dyskoteki poszłam sama.
Hania wyjechała – szepnęłam mu w tańcu. Świetnie – pocałował mnie namiętnie – zmywamy się stąd i idziemy do ciebie. Po drodze kupił szampana, truskawki i czerwoną różę. To był cudowny wieczór. Pełen miłości, czułości i wyznań. Pierwszy raz w życiu ktoś mnie kochał, komuś byłam potrzebna. Powiedział, że jest znanym lekarzem z prywatną praktyką, ma dom, służbę, samochód. Urlop zwykle spędza na Karaibach. W tym roku po raz pierwszy przyjechał do Kołobrzegu. Jest bardzo samotny. Zawsze marzył o rodzinie, ale szpital i pacjenci pochłaniają mu cały wolny czas. Ja byłam spełnieniem jego marzeń. Gdy tylko mnie zobaczył wiedział, że jestem jego miłością. Zaplanowaliśmy całe nasze życie. Ślub miał się odbyć we wrześniu. Delikatnie rozebrał mnie do naga. Całował każdy centymetr mojego ciała. Byłam w siódmym niebie. Położył mnie na łóżku i poszedł napełnić kieliszki szampanem. Wypij do dna - powiedział - za naszą szczęśliwą przyszłość.Wypiłam i więcej nic nie pamiętam. Kiedy obudziłam się rano, na poduszce leżała czerwona róża, a z walizki zniknęły wszystkie pieniądze jakie miałam na rozpoczęcie mojej dorosłości. Cała byłam obolała i poraniona, prześcieradło przesiąknięte było krwią. Nie zobaczyłam go już nigdy więcej. Dziewięć miesięcy później urodziła się Sonia.
Mieszkamy w Domu Samotnej Matki. Sonia jest wszystkim co mam. Nigdy nie pozwolę żeby tak ja, była dzieckiem niczyim, niechcianym i niekochanym.
Czy mam powiedzieć jej prawdę o ojcu? O mnie? O niej? Czy Sonia jest owocem mojej wielkiej wakacyjnej miłości czy brutalnego gwałtu?
Droga redakcja, nie mam do kogo się zwrócić.
Proszę pomóżcie mi.