Listy do pana Antoniego
Turcja - Demre
Aya Nicola Kilisesi - kościół św. Mikołaja
Co ma wspólnego św. Mikołaj z Demre ze współczesnym Mikołajem
Dziś, panie Antoni, zwiedzałyśmy kościół Św. Mikołaja w Demre. Kościół niewielki, w znacznym stopniu zrujnowany, ale to jedno z tych miejsc, w którym cichną rozmowy, kobiety bezwiednie okrywają ramiona, a mężczyźni zdejmują czapki.
Najstarsze, odkopane fragmenty z pierwszego kościoła w Demre pochodzą z V wieku. Zdawałoby się, że solidne, kamienne mury przetrwają każdy kataklizm.
Niestety, w 529 roku tereny Licji nawiedziło potężne trzęsienie ziemi, które w znacznym stopniu uszkodziło budowlę. Do dawnej świetności przywrócił go w VI wieku Justynian Wielki. W niezmienionej postaci przetrwał do 1043 roku, kiedy Konstantyn IX przebudował go na trzynawową bazylikę i dobudował klasztor. Dwa wieki później kościół został zniszczony w czasie najazdu muzułmańskich Seldżuków.
W 1862 roku car Aleksander II kupił cały ten teren i rozpoczęto odbudowę świątyni. Nigdy jej nie ukończono. Po stu latach wyremontowano jedynie wschodnią i południową jego część. Nad nawą, gdzie znajdował się grób św. Mikołaj położono nowy dach.
Na początku lat pięćdziesiątych władze tureckie zauważyły, że popularność Św. Mikołaja w świecie chrześcijańskim, może okazać się korzystna dla Turcji. Postanowiono ściągnąć do Demre pielgrzymów i turystów. W radiu, telewizji i prasie rozpoczęła się szeroko zakrojona akcja promocyjna. Każdego roku 6 grudnia w muzułmańskim Demre odbywa się międzynarodowe sympozjum ku czci chrześcijańskiego Biskupa Mikołaja i huczny festyny mikołajkowy.
Przez ponad piętnaście wieków kościół jakby zapadał się pod ziemię. Dziś schodzi się do niego kilka metrów w dół. Po przekroczeniu drzwi pierwsze co rzuca się w oczy to przepiękne mozaiki podłogowe. Aż trudno uwierzyć, że chodziło już po nich tyle miliony ludzi, a one przetrwały w prawie nienaruszonym stanie.
Na ścianach zachowały się barwne freski przedstawiające apostołów i świętych. Najpiękniejszy z nich znajduje się na kopule narteksu wewnętrznego.
W absydzie, na pozostałościach marmurowej podłogi stoi kamienny ołtarz otoczony czterema złamanymi kolumnami.
W południowej nawie znajduje się sarkofag z rzeźbionym wiekiem. Przyjmuje się, że jest to grobowiec Biskupa Mikołaja. Niestety, nie ma na to żadnych dowodów. I choć sarkofag jest pusty to właśnie do niego pielgrzymują wierni. To tu składają karteczki z prośbami, podziękowaniami i modlitwami. Przywożą ikony, które przykładają do szyby chroniącej sarkofag i pełni wiary we wstawiennictwo świętego zabierają je do domów.
W ogrodach otaczających kościół stoi ufundowany przez Rosję i wyrzeźbiony przez rosyjskiego rzeźbiarza pomnik Św. Mikołaja. Legenda głosi, że każdy kto potrzyma świętego za palec u nogi, szybko doczeka się potomka. Ile jest w tym prawdy tego nie wiem, ale palce świętego lśnią niczym lustro.
Św. Mikołaj urodził się około 270 roku w Licji w miejscowości Patara. Był jedynym dzieckiem zamożnego małżeństwa chrześcijańskiego. Od młodości wyróżniał się pobożnością i wrażliwością na ludzkie nieszczęścia.
Prawdopodobnie zmarł 6 grudnia między rokiem 345 a 352. Podobno w chwili jego śmierci ukazały się anioły i rozbrzmiały chóry anielskie.
Jak pan widzisz, informacji o życiu Św. Mikołaja jest mniej niż niewiele. Pamięć o nim przetrwała dzięki legendom:
- Podobno zaraz po urodzeniu objawił swoją świętość - w dni postne ssał pierś matki tylko raz dziennie.
- Kiedy w Myrze wybudowano kościół postanowiono, że biskupem zostanie ten, kto pierwszy przyjdzie się do niego pomodlić. Kto pierwszy ukląkł przed ołtarzem? Oczywiście Św. Mikołaj. I tak został biskupem.
- Kiedy pewna kobieta dowiedziała się o wyborze nowego biskupa, rzuciła wszystko i pobiegła do kościoła. W roztargnieniu zostawiła na ogniu wanienkę z kąpanym dzieckiem. Kiedy to sobie uświadomiła z płaczem zawróciła do domu. Pomimo, że dziecko przez cały ten czas siedziało we wrzątku, było całe i zdrowe.
- Ubogi szlachcic miał trzy córki bez posagu. Nie znajdując innego sposobu aby zapewnić im zamążpójście, postanowił wysyłać je na ulicę, żeby same zebrały sobie posag. Kiedy dowiedział się o tym Biskup, przez trzy noce z rzędu wrzucał przez okno do ich sypialni woreczki ze złotymi monetami. Dziewczyny zachowały cnotę i znalazły mężów.
- Pewnemu zamożnemu człowiekowi urodził się długo wyczekiwany syn. W podzięce za to człowiek ten przyrzekł św. Mikołajowi złoty kielich. Kiedy odebrał go od złotnika tak się nim zachwycił, że postanowił go zachować a świętemu ofiarować srebrny. Wsiadł na statek do Miry i popłynął wywiązać się z przyrzeczenia. Po drodze dał synowi pić ze złotego pucharu. Niestety, puchar wraz z dzieckiem wpadł do wody i utonął. Ojciec dotarł do Miry i postawił na ołtarzu srebrny kielich, który momentalnie spadł z ołtarza. Ojciec się zawstydził, wyznał grzech i wtedy w kościele pojawił się jego syn ze złotym kielichem.
- W równie cudowny sposób Mikołaj wydostawał się z więzienia, ujarzmiał sztormy, ratował żeglarzy, karmił głodnych, wstrząsał sumieniem złodziei, nawracał pogan, oddawał rodzicom porwane dzieci.
Przez prawie 700 lat grób św. Mikołaja znajdował się w katedrze w Myrze. W 1087 r. włoscy kupcy wykradli szczątki świętego i umieścili je w bazylice San Nicola w Bari.
Z relikwiami św. Mikołaja związany jest cud tzw. manny. Podobno z kości świętego wydobywa się oleisty płyn o leczniczych właściwościach, który po dziś dzień jest zbierany i przekazywany wiernym oraz parafiom pod patronatem św. Mikołaja na całym świecie jako relikwie.
Aż tu nagle, w październiku 2017 roku, tureccy archeologowie ogłosili odkrycie tajemniczych podziemi, a w nich nieznany obiekt, który kształtem przypomina grobowiec. Badania przeprowadzono za pomocą wiązki promieniowania elektromagnetycznego. Prawdopodobnie grobowiec jest nieuszkodzony. Niestety, droga do jego zbadania jest długa i żmudna. Na przeszkodzie stoją przepiękne, misternie ułożone z maleńkich płytek, mozaiki podłogowe. Żeby zacząć prace archeologiczne trzeba je ostrożnie, jedna po drugiej, usunąć. Do tego zadania wydelegowany został ośmioosobowy zespół naukowców. Może się okazać, że pod kościołem znajdują się doskonale zachowane szczątki św. Mikołaja, a kości przechowywane w Bari należą do innego duchownego.
I co wtedy, panie Antoni? Z czyich kości wydobywa się cudowny, oleisty płyn w Bari?
*********
Siedzimy sobie na tarasie i zastanawiamy się jak wygląda w Demre jarmark mikołajkowy i czy Biskup Mikołaj ma coś wspólnego z przerośniętym krasnalem w czerwonej czapce, który pokrzykując grubym głosem - ho, ho, ho – wchodzi przez komin i przynosi dzieciom prezenty.
Otóż, poza imieniem, niewiele ma z nim wspólnego.
Prawdziwy Święty Mikołaj nigdy w życiu nie wchodził kominem do dziecięcych sypialni i na oczy nie widział renifera. Zresztą nie wiadomo, czy w ogóle istniał, bo w 1969 roku Kościół katolicki usunął go z oficjalnego spisu świętych, dozwalając jedynie czcić go lokalnie. Wyjście salomonowe. Przecież postaci, która przetrwała schizmę, reformację i laicyzację, nawet jeśli jej naprawdę nie było, coś się należy.
Pomimo różnych zawirowań kult św. Mikołaja zataczał coraz szersze kręgi. Z czasem stał się najważniejszym świętym prawosławia, czczonym prawie tak jak Matka Boska. Był opiekunem więźniów, osób uprowadzonych przez pogan, żeglarzy, narzeczonych, piekarzy, złodziei, podróżnych, kancelistów, uczniów, dzieci, panien i pasterzy którym strzegł stad. Patronował Grecji, Rosji, Sycylii i licznym miastom od Bałtyku po Morze Śródziemne.
W XII – XIV wieku św. Mikołaj trafił do religijnych przedstawień, a potem do teatrów szkolnych. Prawdopodobnie dzięki temu zszedł z ołtarzy i zaczął odwiedzać i obdarowywać dzieci.
28 grudnia, w dniu Świętych Młodzianków, czyli niewiniątek pomordowanych przez Heroda, w średniowiecznych szkołach przykościelnych odbywała się zabawa. Uczniowie wybierali spośród siebie swojego "biskupa", który obejmował władzę w kościele i szkole. Zabawa kończyła się barwnym korowodem wędrującym po ulicach miasta. Trudno dziś powiedzieć kiedy całą tą zabawę przeniesiono na 6 grudnia i kiedy Biskup Mikołaj „osobiście” zaczął odwiedzać szkoły.
U schyłku średniowiecza w kilku krajach - w Niemczech, Holandii, Flandrii, Lotaryngii - Święty Mikołaj ze szkół trafił do domów i zaczął podrzucać prezenty do trzewików, pończoch lub pod poduszkę. Z czasem dorobił się towarzystwa aniołów, diabłów, śnieżynek i sani zaprzężonych w renifery. Z Turcji przeprowadził się do Laponii i ma tam ponoć żonę i ogromną fabrykę zabawek. Z cudotwórcy, patrona najróżniejszych zawodów stał się ciepłym dziadkiem, do którego dzieci na całym świecie piszą listy.
Postać Mikołaja z rumianymi policzkami, czerwoną czapką z pomponem, ubranego w czerwone spodnie i bluzę obszytą białym futerkiem, mknącego po niebie w saniach zaprzężonych w renifery wykreowała w latach trzydziestych prasa amerykańska. Mikołaj stał się grudniowym symbolem świąt i generuje największe obroty handlowe. Finlandia, Szwecja, Dania, Norwegia wciąż rywalizują między sobą o to, gdzie naprawdę mieszka Mikołaj i otwierają wciąż nowe, mikołajowe parki rozrywki.
Do Polski Mikołaj przywędrował z Niemiec. W czasie pierwszego zaboru (1795-1806), kiedy Warszawa znalazła się pod panowaniem Prus, pojawiły się pierwsze choinki. We dworach i chatach długo jeszcze nie godzono się na ten nowomodny zwyczaj i ustawiano w rogu izby snopy zboża. Z czasem jednak barwna choina i dobroduszny Mikołaj zdominował święta.
Niedoręczone listy do Świętego Mikołaja trafiają do Oddziału Niedoręczalnych Przesyłek w Koluszkach, a dzieci, pytane skąd tyle wiedzą o Mikołaju odpowiadają – mówią że z internetu i z telewiz
********
Siedzimy, podjadamy tureckie lokum* i jak każdego wieczoru rozwiązujemy naszą krzyżówkę. Utknęłyśmy na haśle niby prostym ale dziś w naszych przeładowanych wiadomościami o św. Mikołaju głowach - pustka. Może pan, panie Antoni, podpowiesz co to jest: co dwie głowy to nie jedna – dziewięć liter.
Pozdrawiam
Jola
*Lokum - prawdopodobnie najpopularniejsza odmiana tureckich słodyczy. Występuje w niezliczonej ilości odmian smakowych.Jest to twarda galaretka wytwarzana z cukru i skrobi pszennej lub mąki kukurydziane. Do tej podstawy dodawane są przeżóżne składniki: woda różana, orzechy, bakalie, wiórki kokosowe itd.
W Polsce znane było pod nazwą rachatłukum. W Panu Wołodyjowskim" Henryka Sienkiewicza, Mały Rycerz przywoził ukochanej Baśce wielki przysmak orientalny - rachatłukum.
Tekst i zdjęcia - Jolanta Mirecka