Białe noce
W Krakowie – ciepło! Ciepło! Ciepło! Ciepło!!!
A może być jeszcze cieplej!
No to wymyśliliśmy. Jedziemy za koło podbiegunowe!!! Zobaczymy białe noce i norweskie fiordy.
Przy okazji zmarzniemy i zmokniemy. Będzie cudnie.
Przez agencje turystyczną rezerwujemy przeloty, hotele, rejs statkiem, pakujemy ciepłe ubrania (tak do końca niezbyt wierząc, że będą nam potrzebne) i w drogę.
Z Krakowa lecimy do Oslo, a następnego dnia do Kirkenes.
Lotnisko w Kirkenes znajduje się w wąwozie pomiędzy dwoma pasmami wysokich wzgórz. Samolot cudem „wślizguje się" w ten wąski przesmyk. Mamy wrażenie, że skrzydła samolotu za chwilę dotkną wierzchołków gór. Wszyscy pasażerowie wstrzymują oddech - wrażenie jest niesamowite – i już po chwili jesteśmy na ziemi.
Jest zimno. Nareszcie zimno.
Zakładamy kurtki i czapki (a jednak są potrzebne) i autobusem jedziemy do portu. Zaokrętowanie przebiega sprawnie i szybko. Dostajemy karty identyfikacyjne i już po chwili zajmujemy miejsce na jednym z licznych tarasów widokowych.
Płyniemy.
Płyniemy i patrzymy! A za burtami - „National Geografik". Góry pokryte wiecznym śniegiem, fiordy duże i małe, maleńkie osady a w nich małe kolorowe domki. Te domki to dla mnie zagadka. Stoją nad samą wodą, nie widać drogi którą można do nich dojechać, nie widać podłączeń prądu, a jednak są zamieszkałe. Jedyny kontakt ze światem to droga morska.
Jest wieczór, godzina 22 - ciągle widno, a słoneczko wysoko.
Czekamy.
Godzina 24 -widno, czytamy na pokładzie książki. O pierwszej w nocy idziemy spać. Słoneczko dalej nad horyzontem.
W czasie całego rejsu statek zawija do większości mijanych miasteczek. Oglądamy zabytki, muzea i codzienne życie mieszkańców. Wpływamy do fiordów, podziwiamy zmieniający się krajobraz. Pogoda zmienia się kilka razy dziennie. Zachwycamy się dodatkowymi atrakcjami zgotowanymi przez słońce, wiatr i chmury.
Jest pięknie, zimno i mokro. Należy zaznaczyć, że to środek lata, a my jesteśmy w grubych kurtkach, szalikach i czapkach. Przez kilka dni fajnie, ale Norwegowie żyją tu cały rok!
Po pięciu dniach wysiadamy w Bergen. W deszczu idziemy do hotelu. Zostawiamy walizki i biegniemy oglądać miasto. Z miejsca wpadamy w totalny zachwyt. Bergen jest cudowny. To chyba najpiękniejsze miasto jakie do tej pory widziałam. Wszystko wygląda jak delikatna koronka utkana z soczystej, bujnej zieleni poprzeplatanej kolorowymi domkami i wykończonej wciskającymi się w głąb lądu drobnymi fiordami. Zwiedzamy zabytki, stare miasto, port, targ rybny, Błądzimy po uliczkach tak wąskich, że dwie osoby mijają się bokiem. Niestety, na Bergen mamy tylko jedno popołudnie. Jeszcze tu przyjedziemy. Może nie będzie podać?
Rano lecimy do Krakowa. A w Krakowie – ciepło, ciepło, ciepło, ciepło!
Nareszcie ciepło!!!
(aby powiększyć kliknij na zdjęcie)
- Szczegóły
- Autorka tekstu: Jolanta Mirecka
- Odsłony: 3477