Magiczny Kraków
Na hasło „magiczny Kraków" w wyszukiwarce Google na pierwszym miejscu pokazuje się oficjalny serwis miejski miasta Krakowa w internecie. Widzę w tym pewną sprzeczność; bo skoro oficjalny, to na pewno nie magiczny. Władze miasta skwapliwie wykorzystują to szczególne określenie i te cechy Krakowa, które na pewno nie mają nic wspólnego z oficjelami, a nawet powstały na skutek opozycji lub przynajmniej niechęci wobec władz miasta i całego kraju. Tak na przykład jak było to z Piwnicą pod Baranami.
Ale magia Krakowa zaczęła przecież powstawać już kilka wieków temu.
Tworzyli ją wybitnie uzdolnieni ludzie; architekci, artyści, twórcy kultury, no i niektórzy władcy też - trzeba przyznać.
Dla mnie osobiście magia Krakowa jest bardzo płynnym i nieuchwytnym określeniem. Myślę, że każde stare i piękne miasto ma swoją magię. Wychowałam się na dalekich przedmieściach Krakowa i każda wyprawa „do miasta" była niezwykle ciekawa i atrakcyjna, nawet gdy celem był tylko zakup butów, czy płaszcza.
Najbardziej magiczny dla mnie był zawsze Rynek Główny. Moja mama lubiła robić zakupy odzieżowe w domu towarowym na rogu Wiślnej i Anny. Potem zwykle szłyśmy przez Rynek i Floriańską na stary Kleparz, aby kupić coś absolutnie świeżego i dobrego do jedzenia. Obarczone zakupami wracałyśmy tramwajem nr 8 do Borku Fałęckiego, a ja z okien tramwaju oglądałam interesujące mnie niezmiennie magiczne widoki. Pamiętam ścianę i narożnik kaplicy Myszkowskich kościoła Dominikanów, o którą nieomal ocierał się tramwaj jadący w kierunku placu Wszystkich Swiętych (i nadal się ociera). Następnie fasada kina Wanda z niezwykłym, bajkowym malowidłem nad wejściem. Potem zakręt pod Wawelem i magiczny właśnie widok na zamek. Dwa przystanki dalej plac Wolnica z ciekawym budynkiem byłego ratusza kazimierskiego. Za chwilę przejazd nad Wisłą mostem Piłsudskiego z pięknymi metalowymi konstrukcjami. No a potem Podgórze; już mniej ciekawe. Dopiero teraz, w XXI wieku, centrum Podgórza dołącza do magicznego miasta.
Dalsze peryferie miasta, już za obecnym rondem Matecznego były raczej szare i nudne.
Ale okolice ronda, dawniej zwykłego skrzyżowania, były jednak ciekawe z powodu pobliskiego zakładu przyrodoleczniczego. Chyba jeszcze rodzice opowiedzieli mi o Antonim Matecznym, który ok. 1900 roku odkrył tutaj źródła wód mineralnych o dużej zawartości siarki. No i pan Mateczny zbudował w tym miejscu zakład kąpielowy. W latach 90-tych korzystałam z dobrodziejstw tego zakładu. Wydaje mi się niezwykłym fakt powstania nieomal sanatorium na obrzeżach miasta i to w jego przemysłowej dzielnicy.
Magia Krakowa w moim odczuciu jest podzielona na dwa obszary; ten oczywisty związany z architekturą i wysoką kulturą, typową dla naszego miasta i ten prywatny składający się z drobnych elementów kolekcjonowanych i zapamiętanych w ciągu kilkudziesięciu lat mojego życia i zamieszkiwania w Krakowie.
Do tych pierwszych oprócz Rynku i Wawelu należą np.:
Planty; stary budynek mojej uczelni; czyli gmach dawnego schroniska dla chłopców Fundacji Aleksandra Lubomirskiego przy ul. Rakowickiej 27 oraz malowniczy zalew na Zakrzówku.
Natomiast do tych prywatnych zaliczam zielone okolice mojego rodzinnego osiedla przy ul. Żywieckiej; niektóre miejsca w podgórskim parku Bednarskiego, w pobliżu którego było moje liceum; fascynujące widoki na miasto z lotu ptaka oraz pewną ławkę na bulwarach wiślanych.