W lesie
Szedł już długo. Dawno minął strumień na którym zwykle kończył samotne wędrówki po lesie. Był wściekły, rozżalony, smutny. Tym razem ojciec przesadził. Jak mógł mu tak powiedzieć. Przecież chciał dobrze. Wszystko jest do kitu. Nie chcę tak dłużej. Las gęstniał, szumiał złowrogo, ciemniało. Czuł niepokój potęgowany jego odgłosami. Jakieś pohukiwania, trzaski, jęki. Pierwszy raz był sam tak daleko. Powoli wściekłość ustępowała a z nią znikała odwaga i determinacja. Chciał wrócić. Tylko jak. Usiadł na pniu powalonego drzewa. Rozglądał się próbując przypomnieć sobie drogę. Nie pamiętał skąd przyszedł. Co teraz?
Nagle zza drzewa po drugiej stroni polanki wyskoczył zajączek. Mały taki. Miał szaro rudą sierść i jedno uszko klapnięte. Wyglądał zabawnie i przyjaźnie. Przykicał do chłopca. Popatrzył ciemnymi oczkami na niego i odbiegł kawałek. Zatrzymał się. Po chwili wrócił i znowu odbiegł. Wyraźnie zapraszał. Poszedł za nim. Minęli wysoką skałę i doszli do polanki na końcu której stała chatka. Kicek – bo tak nazwał zajączka pobiegł przodem i już był pod chatką. Poszedł za nim. Drzwi, gdy stanął przed nimi, otworzyły się gościnnie. Wszedł.
W izbie nie było nikogo. W piecu paliło się. Miło szumiał ogień. Na środku stał stół przykryty białym haftowanym obrusem, takim jak u jego Babci. Poczuł się pewniej. Gdy zastanawiał się co zrobić usłyszał miły głos. Usiądź przy stole Jasiu zaraz do Ciebie przyjdę. Zdziwił się. Skąd ten obcy głos znał jego imię. Usiadł przy stole. Czekał.
Po chwili zza zasłony w rogu izby wyszła Kobieta. Siwa, zgarbiona, z twarzą pokrytą zmarszczkami. Podeszła do stołu i usiadła naprzeciwko. Popatrzyła na niego błękitnymi, dobrymi oczami. Chwilę milczała. Uśmiechnęła się i zapytała?
- Zastanawiasz się kim jestem i skąd znam twoje imię?
- No…
- Sam się domyślisz. Mądrym jesteś chłopcem tylko trochę nieszczęśliwym, czy tak?
- Pewnie wszystko o mnie wiesz, to po co pytasz?
- Może i wiem, ale wolę żebyś to ty mi opowiedział.
- A co chcesz wiedzieć?
- No choćby to, dlaczego uciekłeś taki wściekły z domu?
- A bo już mam tego wszystkiego dość. Nic ich nie obchodzę. Ciągle pracują i pracują, a mnie wynajdują coraz to nowe zajęcia. Po szkole chodzę na pływalnię, do kółka teatralnego i na angielski, a teraz mam jeszcze uczyć się gry w tenisa. Jak powiedziałem tacie, że nie będę, to mnie nazwał niewdzięcznym gówniarzem. Bo oni się zapracowują żebym ja miał lepiej niż oni w dzieciństwie i że to dla mojego dobra. Tak powiedział. To poszedłem. Nie jestem gówniarzem mam już dwanaście lat.
- No dobrze to, już wiemy czego nie chcesz, a co byś chciał?
- Naprawdę o to pytasz, nie wiesz ?
- Może wiem, może się tylko domyślam. Lepiej sam powiedz.
- No chciałbym, żeby mnie kochali, żebym ich obchodził.
-A tak konkretnie to czego byś chciał?
- No, żeby mnie słuchali, rozmawiali ze mną, pytali mnie, a nie decydowali za mnie. Jak coś mówię do taty to, albo jest zmęczony, albo zajęty, albo gdzieś wychodzi. Z mamą lepiej. Czasem rozmawiamy, razem czytamy czy coś wspólnie robimy. Lubię pomagać jej w gotowaniu.
- I co jeszcze lubisz?
- No…lubię rysować, czytać książki, oglądać albumy takie ze zdjęciami zwierząt. Lubię też jeździć na rowerze. Jurek, mój kolega, czasem mi pozwala się przejechać.
- A ty nie masz roweru.
- No nie mam, bo to podobno niebezpieczne. A i jeszcze chciałbym mieć psa.
- Mówiłeś rodzicom o tym ?
- Nie. Chyba nie. Bo oni nie słuchają. Wiedzą lepiej. Nie kochają mnie, nic ich nie obchodzę.
- Jesteś tego pewien?
- Tak, tak. Na pewno tak.
- To popatrz, powiedziała i podeszła do małego stolika stojącego pod oknem. Zdjęła serwetkę i oczom chłopca ukazała się czarna kula. Podszedł bliżej. Po chwili kula zaczęła jaśnieć, świecić, błyszczeć. Pojawił się obraz z początku niewyraźny stopniowo coraz ostrzejszy. Zobaczył swój pokój. Zapłakana matka siedziała na jego łóżku. Ojciec chodził po pokoju wymachując rękami. Usłyszał łkanie i podniesiony głos ojca. Gdzie on się podział! Zawsze już o tej porze był w domu. Nie było go na angielskim. Co się z nim stało?
-Nie wiesz? To nie trzeba było wrzeszczeć na niego i wyzywać od gówniarzy. Wiesz w jakim jest wieku, dojrzewa, dorasta.
- No wiem i co z tego przecież chcę dla niego dobrze. Jest dla mnie bardzo ważny. No może rzeczywiście przesadziłem. Kocham go. Przecież to dla niego pracuję by miał wszystko.
- No ale może on nie chce tego wszystkiego?
- To czego chce. Nie wiem, nic nie wiem. Może tego psa. Kiedyś coś takiego bąknął. No dobrze pojadę z nim do schroniska po tego cholernego psa, tylko niech wróci.
Obraz zacierał się, kula stopniowo ciemniała, głos zanikł.
No i co Jasiu. Dalej uważasz, że Cię nie kochają? Może tylko nie potrafiliście znaleźć do siebie drogi z Waszą miłością. Mów im co cię boli, czego chcesz, co możesz dać i pochopnie nie oceniaj. A teraz wracaj do domu. Kobieta pogłaskała go po głowie i otworzyła drzwi. Kicek cię zaprowadzi - dodała. Ruszył za Kickiem przez las. W ciemności widział jego białe futerko pod ogonem. Było mu lżej. Złość gdzieś odeszła. Będę im mówił – postanowił. Nie zauważył kiedy doszli do strumyka. Kicek zniknął. Dalej drogę już znał. Pobiegł najszybciej jak mógł. Wpadł na podwórko zdyszany. Matka stała na werandzie rozglądając się. Zobaczyła go, krzyknęła Jasiu wrócił. Podbiegła do niego i mocno przytuliła. Po chwili objęły ich mocne ramiona ojca. Trwali w milczeniu.