Nasza mała
Unia Europejska

jadz flagi

Jeszcze parę minut i będziemy na miejscu. Ciekawość i radość mieszają się z obawą tworząc atmosferę niesamowitej ekscytacji. Autokar przemierza puste o tej porze ulice Vitry-le-François. Jest późny lutowy wieczór, właściwie noc. Zmęczenie 40-godzinną podróżą minęło, jest tylko oczekiwanie na tę chwilę, kiedy wreszcie w szkolnej świetlicy każdy z nas zostanie przedstawiony swojemu francuskiemu koledze. Przez najbliższe 2 tygodnie będziemy adoptowani przez ich rodziny i spędzimy niezapomniane chwile pełne fascynacji, niekiedy zdziwienia, częściej zachwytu.
Uczestniczymy w ich codziennym życiu, doświadczamy kapitalistycznego luksusu, poznajemy zwyczaje, mentalność, kuchnię. Początkowo z trudem, potem z coraz większą łatwością porozumiewamy się w ich języku, nieraz żałując, że niezbyt pilnie przykładaliśmy się do francuskiego w szkole. Odpowiadamy na dziesiątki zaskakujących, często zabawnych pytań, wzbogacając ich wiedzę o odległym, zimnym, komunistycznym kraju.
Zwiedzanie zabytków Szampanii, Lotaryngii i oczywiście Paryża pod opieką doskonale przygotowanych do roli przewodników nauczycieli francuskich czyni z nas znawców kultury na miarę niewyobrażalną w naszym zawężonym do uciśnionych demoludów świecie.

Vitry-le-François jest naszym szeroko otwartym oknem na świat za żelazną kurtyną. Chłoniemy tę inność wszystkimi zmysłami, potem pielęgnujemy wspomnienia oraz przyjaźnie. Niektóre przetrwają wiele lat.
Rewizyta następuje w kwietniu. Francuzi informowani przez media o reglamentacji artykułów żywnościowych w Polsce spodziewają się dwutygodniowej głodówki. Święta w polskich domach są kompletnym zaprzeczeniem tych wyobrażeń. Goszczenie Francuza przy wielkanocnym stole nobilituje i zobowiązuje. Najbardziej wykwintne dania polskiej kuchni pojawiają się na stołach w ogarniętym niedostatkiem podstawowych artykułów kraju. Tego paradoksu nikt nie jest w stanie wytłumaczyć. Polska gościnność staje się legendą, która już zawsze będzie wspominana nad Marną jako cud.
Kraków i Warszawa urzekają zabytkami, Zakopane oczarowuje pięknem krajobrazu i góralskimi atrakcjami. Kulig z pochodniami w Dolinie Chochołowskiej, potem ognisko, pieczenie barana, kapela, tańce i śpiewy niemal do rana będą wspominane przez długie lata. Wielu powróci, aby przeżyć to jeszcze raz. Oświęcim szokuje wstrząsającą lekcją historii, niektórym emocje nie pozwalają przeżyć jej do końca.
To był nasz przyśpieszony o ponad 20 lat akces do Europy. W latach 1978 – 1990 w naszym liceum żelazna kurtyna przestała być przeszkodą nie do pokonania. Francuskość i europejskość wyróżniały nas na tle innych szkół. Wpłynęły na wiele życiowych wyborów i ogromnie wzbogaciły wykraczając daleko poza ramy szkolnej wiedzy i starannego wychowania w rodzinie.
W 1982 roku stan wojenny uniemożliwił nam wyjazd. W Vitry-le-François zorganizowano Tydzień Solidarności z Zabrzem. Uczestnicy poprzednich wyjazdów udostępnili swoje pamiątki z Polski, aby zorganizować wystawę. Ogłoszono zbiórkę pieniędzy oraz żywności i środków czystości. Z tymi darami delegacja nauczycieli przybyła do Zabrza. Były to 2 kilkudziesięciotonowe tiry.

Przygotowanie wyjazdu, a następnie pobytu Francuzów w Polsce było przedsięwzięciem żmudnym i absorbującym głównie ze względu na liczne peerelowskie paradoksy i absurdy, które czasem podcinały nam skrzydła, ale częściej mobilizowały, bo przecież na każdą trudność można znaleźć sposób. Oto pytania, na które być może nie wszyscy znają odpowiedź.
1. Jaka była rola PZPR w przygotowaniu wyjazdu?
2. W jaki sposób finansowaliśmy opłaty za przejazdy zagranicznymi autostradami?
3. Do czego służyła książeczka walutowa, w którą każdy uczestnik podróży musiał się zaopatrzyć?
4. Dlaczego uczniowie nie mogli mieć przy sobie swoich paszportów, a w czasie podróży i całego pobytu kierownik wyprawy przetrzymywał je w kasetce, a klucz do niej nosił na szyi?
5. Dlaczego przy ustalaniu listy uczestników dyrektor zwracał szczególną uwagę na pochodzenie społeczne?
6. Zapłata za paliwo do zagranicznego autokaru była pobierana na polskich stacjach benzynowych w dewizach. W jaki legalny sposób omijaliśmy ten przepis i dlaczego niewinny francuski kierowca został posądzony o wyłudzenie paliwa?
7. Przygotowania do wymiany wymagały czasami telefonicznych ustaleń. Na połączenie z Francją przez centralę międzynarodową czekało się średnio 15 godzin. Jak można było uzyskać natychmiastowe połączenie?
8. Czym polscy uczniowie najbardziej ujęli francuskich rodziców?
9. Dlaczego przewodnicząca komitetu rodzicielskiego w Vitry-le-François marzyła o tym, aby każde z jej siedmiorga dzieci przynajmniej raz odwiedziło Polskę?
10. Każdy uczestnik podróży miał prawo do zakupu 100 marek NRD. Na co przeznaczaliśmy te pieniądze?
11. Jak radziliśmy sobie z brakiem ozdobnego papieru do pakowania prezentów (najczęściej wyroby z cepelii), aby nasze upominki wyglądały mniej siermiężnie?
12. Jak udało nam się przekonać górali w Zakopanem, aby mimo religijnego zakazu zabaw w okresie wielkiego postu zechcieli z nami śpiewać i tańczyć do rana?
13. Załatwienie autokaru uprawnionego do wyjazdu na Zachód było bardzo trudne. Jaki był niezawodny sposób?
14. Dlaczego nasz autokar wzbudzał sensację na niemieckich i francuskich autostradach?

Myślę, że okazją do odpowiedzi na te i wiele innych dziwnych pytań będzie kolejny Międzynarodowy Zjazd Absolwentów Trójki. Zaprosimy francuskich przyjaciół i wspólnie napiszemy scenariusz filmu historycznego o prekursorach europejskich wymian międzyszkolnych z humorystycznymi akcentami, których nie powstydziłby się sam Mistrz Bareja.
Jadwiga Zgorzelska
       Tekst ze zbioru wspomnień, który powstał z okazji zjazdu absolwentów III Liceum Ogólnokształcącego w Zabrzu w październiku 2013 roku.
       („Szkoła starsza niż miasto”, Wydawnictwo Cum Laude 2013)

Joomla Template - by Joomlage.com