Wakacyjna miłość
- Widziałeś to jej zdjęcie? Pamiętasz, tak wyglądała?
- No co ty. Ja miałem trzy a ty cztery lata, kiedy zniknęła.
- Nie zniknęła, mieszkała czterdzieści kilometrów od nas i ani razu nie spróbowała się z nami spotkać.
- A ja mimo wszystko zatrzymam zdjęcie, a papiery spalimy wieczorem w ogrodzie.
Na fotografii, młoda dziewczyna, roześmiana, patrzyła wprost w obiektyw. Rozparta w kajaku, z uniesionym w górę wiosłem, z długimi włosami, z których kapała woda.
Ela – ich mama.
Pojechała odpocząć – tylko na tydzień do rodzinnego domu w małym miasteczku, nad wielką rzeką. Była zmęczona dwójką wrzeszczących chłopców, jednostajnym kręceniem się wokół nich w czterech ścianach i byciem ciągle pod ręką.
Chciała spokoju, chciała sama leżeć na łące i czytać książki, wracać późno na obiad i spać do południa.
Tylko tydzień wakacji.
Obłoki powoli płynęły nad jej głową, łąka pachniała i brzęczała. Jej nagie ciało czuło dotyk rozgrzanego powietrza. Powieki opadły, kiedy ciszę przerwał plusk wioseł i śmiech.
- Hej, dziewczyno, kto cię tu dla mnie zesłał?
Kajak wpłynął w szuwary, a on w otwarte ramiona do jej snu. Ten brzeg stał się miejscem ich ukradkowych spotkań. Wędrowali ukwieconą łąką do zakola rzeki i tam pomiędzy krzakami wikliny rozkładali koc. Odnalazła swój ląd.
Leżała zmęczona, patrzyła na kropelki potu gromadzące się na mocnym karku, szyi i zastanawiała się, jak mogła istnieć bez tych ramion, śmiechu i zabawy. Po co tak spieszyła się z życiem i dlaczego zapomniała o sobie.
Jej ciało, wracało późno do domu, syte pieszczotami i słońcem. Zawstydzone unikało pełnego wyrzutów wzroku matki, chciało dalej marzyć.
Po tygodniu wysłała do męża telegram, że zatrzymały ją w miasteczku ważne sprawy i odezwie się wkrótce.
Ale nie odezwała się.
Dni płynęły rozgrzane letnim powietrzem. Wieczorem grały świerszcze. Stała się kobietą zmysłową, świadomą swoich pragnień i nieszczęśliwą.
Zanim nadeszła jesień jej chłopak utopił się na kajakowym spływie. Nie rozmawiała z matką, ani o nim, ani o swojej rodzinie.
Teraz miała nadzieję, ze mąż jej wybaczy i czekała.
Zaczęła pracę w urzędzie pocztowym, jako telefonistka. Bała się, że inaczej przegapi telegram, który nadejdzie, telefon, który zadzwoni. Nie nadeszły.
Matka zmarła którejś nocy cicho we śnie, a potem zniknęła ona.
- Czeka nas jeszcze dużo pracy, zanim uprzątniemy cały dom.
Jej synowie stali na balkonie w purpurowym świetle zachodzącego słońca.
- To piękny ogród. Popatrz, jak gałęzie jabłoni zaglądają w okna.
- Czy była tu szczęśliwa?