Sydonia Kazek
Noworoczne postanowienia, tudzież na zaś
Nowy Rok nie przypominał w niczym tych, które pamiętała z przeszłości, a zwłaszcza z dzieciństwa. Mrożny skrzyp pod stopami, chuchanie w zmarznięte dłonie, przestępowanie z nogi na nogę i zimny nos - z tym wiązała się zima sprzed lat, Święta i Nowy Rok. A teraz?
Marta siedziała przed kominkiem i spoglądała przez okno.
- Ponuro - pomyślała - ani śladu śniegu i słońca. Nic na poprawę humoru. W jej sercu też jakoś było ponuro. Czuła się zmęczona
- Czemu się tak czuję - zapytała samą siebie, tak jakby zapomniała, że...
Przez calutki tydzień udzielała korepetycji bratankowi, bo matura tuż, tuż.
Marek poprosił ją o wypracowanie dla syna kolegi, bo grozi mu jedynka z polskiego. Nie mogła przecież odmówić.
W niedzielę zadzwoniła kuzynka - Grzesiek nie wie, jak napisać zadanie o Św. Franciszku z Asyżu - nie mogła odmówić.
Córka koleżanki zdaje w tym roku na polonistykę - nie mogła odmówić.
Córka sprzątaczki ze szkoły potrzebuje kilku lekcji z polskiego - nie mogła odmówić.
A wczoraj w aptece pani magister stwierdziła - Pani jest polonistką, może mi pani powiedzieć, bo syn ma taką trudność - nie odmówiła.
No tak, jeszcze policjant dzwonił do dyrektorki, że potrzebuje wypracowanie - nie odmówiła.
- Czy jestem taka zmęczona? Życiem, ludżmi, a może sobą?
- Robię noworoczne postanowienie.
- Nigdy nikomu nic nie będę obiecywała. Nigdy, nigdy, przenigdy - powtarzała po cichu, myśląc jednocześnie, jak daje się wykorzystywać.
- Niczego nie będę obiecywać. To się musi zmienić. Nauczę się mówić - nie !
Nagle do pokoju, z wielkim jazgotem, w brudnych butach wpadł jej dziewięcioletni wnuk.
Trochę zła na niego powiedziała -
- Obiecaj, że nigdy więcej tego nie zrobisz?
Na co on z wielkim zdziwieniem - ja nikomu nigdy nic nie obiecuję.
Cóż, westchnęła - On to już ma, a ja uczę się przez całe życie i wciąż kończy się na postanowieniach
Sydonia Kazek