przyjazn2Odcienie Przyjaźni

- Ja już go więcej nie wpuszczę. Czekałam pół dnia. Nie liczy się z nikim ani z niczym. Wydzwania i się awanturuje! Zrobił harmider w całej kamienicy! A ja nie mam obowiązku... - w słuchawce telefonu stacjonarnego rozżalony, kobiecy glos.
Dzwoni komórka.
Zdenerwowany, podniesiony, męski głos. Nie wiem z kim rozmawiać.
- Dlaczego ona mi to robi. Nie mogłem wcześniej. Rozładował mi się telefon. Nie mogłem odpalić roweru. Kupiłem kwiaty ,a ona nawet mnie nie wpuściła. Powiedziała, ze nie chce mnie znać, a ja przecież...
- Zaraz oddzwonię. Mam stacjonarny... - ja.
Powoli tłumaczę, wyciszam. To trwało tyle lat. Ten nasz specyficzny trójkąt. Grażynkę poznałam kilkanaście lat temu.

Była bliska przyjaciółką, miłością, fascynacją, a czasem jednym wielkim bólem Michała, wieloletniego przyjaciela naszej rodziny. Ich związek według teorii psychologicznych można było określić jako toksyczny, według wierzeń Wschodu karmiczny, a on po prostu był niepowtarzalny. Na początku, jak to bywa kolorowy zawrót głowy, a potem... czasem latające talerze.
Ale nie potrafili bez siebie żyć. Do końca. Tak jak moja przyjaźń z Grażynką.
Grażyna, dla bliskich Grażynka, była kompletnie „ niereformowalna". Paliła jak smok, uwielbiała piwo i czasem mocniejsze trunki, nie udało mi się jej nigdy przekonać ,aby wprowadziła w codzienny jadłospis „ zdrowe jedzenie": kasze, jarzyny ,zioła itp. Uważała ,ze organizm jest mądry i wie ,czego chce. Miała za to w sobie ogromne pokłady ciepła, życzliwości i wyrozumiałości dla ludzi (poza Michałem, oczywiście), specyficznego poczucia humoru. Ona i jej bliskie koleżanki, emanowały tym czymś, co już w następnych pokoleniach zanika. W mojej pamięci zawsze młode, pełne energii i entuzjazmu, wędrujące po górach, chodzące po jaskiniach. Spotykały się, aby popływać na Bagrach czy w Kryspinowie. Czasem brałam udział w tych wodnych eskapadach i zawsze było wspaniale. Zawsze jak spod ziemi w którymś momencie zjawia się Michał, oczywiście na rowerze. Dziewczyny naprawdę wspierały się w różnych momentach życia, co wcale nie zawsze jest tak oczywiste w relacjach kobiecych. Taka była tez Grażynka. Oddana, nie oceniająca, z cierpliwością starszej siostry udzielająca mi często zdroworozsądkowych rad. A najważniejsze, ze po prostu była. A obok niej Askin, wspaniały wilczur, traktowany przez nią i jej syna jako członka rodziny. Askin często bywał na spotkaniach towarzyskich, gdzie godnie zajmował miejsce kolo swojej Pani. Pilnował jej jak oka w głowie ,nie pozwalając się zbliżać „ intruzom '. Miał wśród znajomych Tereni swoje sympatie i antypatie i nie dawał się przekupić byle czym. Ja na szczęście byłam akceptowana przez pana Askina, z czego byłam dumna.
Poważne problemy ze zdrowiem ,do których mi się przyznała, ujawniły się latem w 2011roku. Ja dopiero co pożegnałam bardzo mi bliskiego człowieka ,wiec nie chciałam wierzyć .Rak płuc? U Grażynki? To niemożliwe!

Odeszła tek jak żyła. Sylwestrowo, nad ranem 1 stycznia 2012roku. . W otoczeniu swoich bliskich, już z następcą Askina przy łóżku.
Nie musze chyba mówić, jak bardzo mi jej brak. Nie wykasowuję numeru telefonu. Czasem, choć wiem ,Ze usłyszę komunikat" abonent czasowo wyłączony lub niedostępny ",dzwonię. Może słyszy... Przecież czasowo...

Wracając do pytania ,które przyjaźnie trwają, a które nie wytrzymują próby czasu?. Odpowiedź jest złożona. W młodości nawiązujemy trwałe przyjaźnie, które mogą i czasem trwają całe lata. Nawet jeśli często w naturalny sposób wygasły, to i tak często wracamy do nich w pamięci. Na szczęście udaje mi się doświadczać i kontynuować takie relacje, które są dla mnie jednymi z najważniejszych w życiu. To nie dzieje się samo. O przyjaźń trzeba dbać, pielęgnować, być blisko w razie potrzeby ,ale szanując swoje wzajemne granice. Każdy spotkany bliski człowiek, to bardzo ważna cześć nas samych, naszych doświadczeń, naszej drogi. Natomiast tak się dzieje ,ze przynamniej z moich doświadczeń wynika, ze z upływem lat pozostają nieliczne. Ale przecież nie o ilość chodzi. Natomiast przyjaźnie zawierane w dojrzałym wieku, gdzie zaliczyliśmy już spora dawkę sukcesów, porażek, lekcji życiowych, mają już zupełnie inny wymiar. Gdy pokonamy barierę ostrożności, lęku przed otwarciem i mimo różnic doświadczymy prawdziwej bliskości, są prawdziwym skarbem.
Życzę każdemu, aby zaistniał i również miał takiego przyjaciela, o którym znakomita, krakowska poetka, Anna Świrszczyńska, odkryta przeze mnie na nowo właśnie dzięki przyjaźni, tak pisała.

NIE ISTNIEJĄCY

    Gdzie jesteś, przyjacielu
    Czysty jak roślina,
    Wierniejszy
    Niż własne ciało.
    Miliony ludzi rodzi ziemia,
    Ale ty się nie urodziłeś.

    Nie ma
    Nawet ciszy oczekującej na twój głos,
    Nawet przestrzeni
    Oczekującej na cień poruszenia się
    Twojej ręki.

    Nie istniejący,
    Przyjdź do mnie.

Ania Żeber

 

Joomla Template - by Joomlage.com