Postanowienia
1 stycznia
Po pierwsze zmienię dietę – zero węglowodanów, zero tłuszczu, zero cukru. Schudnę o połowę.
Po drugie zero słodyczy. Po co mi ten słodki szajs? Te batoniki, cukiereczki, ciasteczko – wszystko do kosza. Pół pensji na to wydaję. Puste kalorie. Matko ty moja. Jak ja się mogę tak zabijać?
Po trzecie zadbam o kondycję. Sprzedam mój ulubiony fotel i zacznę się ruszać – gimnastyka, basen, rower, bieganie. Zaraz jutro wielkimi literami wypiszę na ścianie – FOTEL TWÓJ WRÓG!
Po czwarte kultura, tylko kultura się liczy. Raz w tygodniu teatr, kino, wystawa i dużo książek.
Po piąte będę tylko i wyłącznie dobrze mówić o ludziach – nawet o Zośce.
Po szóste zero papierosów. Nie będę się truła.
2 stycznia
- Tak, najważniejsza ta dieta. Zmienię ja definitywnie i schudnę o połowę. Od jutra zero węglowodanów. Już widzę jak wszyscy zzielenieją z zazdrości.
Chociaż może z tym zerem to lekka przesada. Bo tak nagle. Jeszcze mi się coś stanie. Ograniczę węglowodany – tak będzie lepiej.
- Ale za to zero tłuszczy. Od jutra. Jak to zero? Ostatni wszędzie trąbią, że oliwka zdrowa. A masełko smaczne. Bez masła nie ma życia. Prędzej wyrzekną się chleba niż masła. Muszę z tymi tłuszczami jeszcze pokombinować. A boczuś to tłuszcz? Zaliczę go do mięsa. Jajecznica bez boczku – zgroza.
- Zero słodyczy. Tu jestem nieugięta, bo przecież mam schudnąć o połowę. Zero cukru. Cukier zabija.
A gorzka czekolada? Czy to są słodycze? Gorzka czekolada ma niewyobrażalną ilość magnezu. Przy braku magnezu łapią skurcze. A skurcze potwornie bolą. Czekolada to lekarstwo. Czekoladę będę jeść. Gorzką.
- Za to kultura rzecz święta. Tylko kiedy znajdę czas na ten teatr, wystawy i kino? Nawet w postanowieniach trzeba być realistką. Powiedzmy raz w miesiącu jakieś wyjście. Tylko, że te bilety takie drogie. Teatr czy kosmetyczka? Na wszystko mi nie starczy. Czy ktoś zauważy że byłam w tym teatrze? Wątpię. A niezrobione pazurki zaraz mi wytkną. Lepiej zapiszę się do biblioteki.
- Będę dobrze mówić o ludziach. Nie mam z tym problemów. Mogę mówić dobrze. Ale o Zośce?Zołza jedna, małpa, plotkara. Ja mam o niej mówić dobrze? A ta cała reszta? Jedna w drugą wredne jak ta Zośka - szczeżuje zakłamane, skunksy farbowane, żmije, nieroby, ameby bezrozumne.
- Zero papierosów. I tu ni odpuszczę. Papieroskom mówimy nie.
3 stycznia
- A właściwie to o co chodzi z tymi węglowodanami? Jeść czy nie jeść? Że niby co? Chleba mam sobie odmówić? Chleba naszego powszedniego, chleba łamanego w kościele, chleba co go matka krzyżem żegnała, a babka całowała jak upadł na ziemię? Że niby chleb to trucizna? O nie. Chlebuś jest cacy.
- A gorzkiej czekolady nie lubię. Kupię sobie słodką z orzechami, a jeszcze lepiej dwie. W końcu tyle się wyrzekam w tym roku, to chociaż zostanie mi czekolada.
- Fotela też nie sprzedam. Zaćmienie czy inną jakąś delirkę chyba miałam. Fotela nie oddam za żadne skarby – i wina się napiję. Od sport tylko kontuzji można się nabawić.
- Ze sportem na razie dam sobie spokój. Zima przecież i smog taki, że strach wyjść z domu. Może wiosną albo latem. Teraz mowy nie ma. Kanapkę sobie zrobię, chlebuś z szyneczką, taką dobrą, z tłuszczykiem dookoła, czekoladą przegryzę, serial brazylijski obejrzę, a do biblioteki zapiszę się - kiedyś tam.
- A Zośce naplułam dzisiaj na wycieraczkę. A co. Naplułam, ale złego słowa nie powiedziałam. Taka honorowa jestem. A chudnąć nie mam zamiaru. Niech się inni katują.
Podsumujmy
Wychodzi mi, że moje postanowienie to – zero papierosów. I tego się będę trzymać.
Przecież nigdy w życiu nie paliłam, więc co się będę wygłupiać na starość.
Jolanta Mirecka