Dzieci, dzieci, dzieci...
Rodzi się. Małe bezbronne. Jakie by szpetne nie było dla rodziców to osmy cud świata. Coś pięknego, wspaniałego. Podobnego do mamusi, albo tatusia, albo do obojga po trochu. Dziecko. Z dnia na dzień rośnie. Początkowo głównie je i śpi. Jak coś mu dolega płaczem przywołuje. Następne lata znane każdemu kto miał dziecko albo sam albo w rodzinie. Z czasem to cudo usamodzielnia się i rozpoznaje granice. Pierwszy raz jest kluczowy. Dzieciak coś sobie postanowił i spotyka się z odmową. Uruchamia płacz, krzyk, czasem rzucanie się na podłogę.
Jeśli ten teatr wygra rodzice mają przechlapane.
Antoni Niedziałkowski