Wzrok
Był sam. Żonę przed kilku laty pokonał nowotwór. Dzieci niedługo po studiach wyjechały za granicę. Syn do USA i tam się ożenił, a córka założyła rodzinę we Francji. Przyjeżdżali na urlopy do Polski. Syn raz w roku, córka częściej. To były intensywne spotkania a samotność po nich dokuczliwsza. Przed laty gdy rozmawiali z żoną o emeryturze planowali zwiedzanie Polski kraju, rodzinnego, którego właściwie nie znali. Teraz gdy przed rokiem został emerytem ten wspólny plan był już nierealny. Zostały mu książki odłożone do przeczytania na ten czas, porządkowanie zdjęć i papierów, spacery oraz codzienne prace domowe.
Po pół roku zauważył, że „dziadzieje”. To samotne bytowanie było trudne i jak kiedyś głośno powiedział przed lustrem bezsensowne. W poszukiwaniu sensu trafił do fundacji zajmującej się osobami niewidomymi. Został wolontariuszem. Miał pod opieką Joannę dwudziestoletnią samotną dziewczynę niewidomą od urodzenia mieszkającą w Michałowicach i Janusza czterdziestolatka, który stracił wzrok po wypadku na budowie. Odwiedzał ich raz w tygodniu we wtorki Joannę, a w czwartki Janusza. Pomagał im w sprawach bieżących, ale głównie chodzili na spacery i rozmawiali. Joannie opisywał świat, a ona mówiła mu jak czuje jego opisy. Janusz głównie mówił, wspominał czas sprzed wypadku, mówił o swoich wędrówkach po górach, wyjazdach zagranicznych i aktywności sportowej. Szczególnie wspominał Cracovia Maraton, który ukończył w pierwszej dziesiątce. Planował ten sukces powtórzyć za dwa lata.
Wracał od Joanny. Była w złej formie, po raz pierwszy narzekała przy nim na swój los, na samotność, bezsens jej życia, na brak perspektyw. Zasiedział się bo czuł, że nie powinien jej zostawiać. Długo rozmawiali w końcu żegnając się, po raz pierwszy tego wieczoru uśmiechnęła się mówiąc mu, że jest dla niej bardzo ważny i żeby uważał na serpentynach przed Krakowem.
Wracał zamyślony. Wolno bo było ciemno, padał deszcz i ruch był duży. Myślał jak różni byli jego podopieczni. Joanna, która nigdy nie widziała świata i Janusz, który świat widział i pamięta, ale teraz jest on już dla niego wspomnieniem. Komu z nich jest trudniej, zastanawiał się. W ostatniej chwili zauważył światła pędzącego na niego samochodu. Gwałtownie skręcił i wypadł z drogi.
Obudził go powiew chłodnego powietrza i ruch. Czuł, że się przemieszcza. Leżał , ale nie w swoim łóżku. Słyszał rozmowy. Otworzył oczy. Czuł, że je otworzył, ale nic nie widział. Chciał usiąść. Ktoś go przytrzymał.
- Proszę leżeć nie ruszać się. Miał pan wypadek. Jest pan już bezpieczny. Teraz proszę odpoczywać.
- Ale ja nic nie widzę.
- Za chwilę przyjdzie do pana lekarz i wszystko wytłumaczy.
Rzeczywiście za chwilę przyszedł. „Powiedział że robili badania, nie ma złamań i uszkodzeń organów wewnętrznych. Potłuczenia miną, a niewielkie skaleczenia się szybko zagoją. Jedynie wzrok utracił pan bezpowrotnie.”
Antoni Niedziałkowski