Pieniądze
dobrze mieć....
Tylko jak dopadną z nagła, trzeba z dnia na dzień zmierzyć się ze sposobami na ich zagospodarowanie, bo szkoda żeby się zmarnowały i pilnować żeby nikt nie spróbował z nich czegoś uszczknąć, co się zdarza.
Musi to być mocno frustrujące i może skończyć się nawet psychiatrykiem, po wcześniejszym fiksum dyrdum.
Duże pieniądze mogą zdemolować charakter, bo jak dopadną i człowiek poczuje się królem, lub królową życia, to pierwszy krok do robienia głupot, bo np jak się ma dużo to dobrze było by mieć więcej i tu zaczyna się festiwal uciech rozmaitych, prowadzących na manowce, co się może zdarzyć.
Pieniądze szczęścia nie dają podobno. Tak że szczęście to prawdziwe, że duża a nawet średnia kasa mnie omijała szerokim łukiem.
Nie muszę pilnować dobytku, bo mnie nie okradną. Szkoda by było fatygi. Nie uszkodzą mnie na zdrowiu, tudzież urodzie przy okazji.
A o urodę trzeba dbać przecież, a przynajmniej próbować...
Jednakowoż inklinacje do hazardu drzemiące we mnie powodują prowokowanie fortuny, poprzez incydentalne granie w totka, ale igranie
z fortuną skutkuje tym, że ona mnie perfidnie olewa, niestety...
Wyciągnęłam ostatnio do niej pierwsza rękę, licząc że chęć rehabilitacji w niej drgnie...
Tym razem była to ruletka . Wybrałam się do kasyna z Anią Z.
Zaczęło się intrygująco.
Obezwładniający zapach dużej kasy na wejściu. Drink powitalny. Niestety krupier zamiast spodziewanego ''fet wo je, rien na va plie,
zapowiedział: proszę obstawiać, koniec obstawiania......
Tak więc obstawianie. Gra się rozkręca. Ruletka kręci /dosłownie i w przenośni, jak mniemam/ .Emocje są...No cóż....Wygrać się nie da...
Chociaż....drugie obstawienie... i chwila tryumfu była....jestem lwicą ruletki!!! Trwało to chwilę. niestety.....
Na wyjściu portfel wydawał się jak by lżejszy.........