PRZEMIJANIE
Heraklit z Efezu ujął to nadzwyczaj trafnie: panta rhei. James Joyce, że przyszłość zapada się w przeszłość i przyszłość jest siostrą przeszłości. Bo teraźniejszość w czasie swojego trwania staje się przeszłością przecież.
No i jasne jest, że życie jest bałamutne nadzwyczaj i przemija sobie inaczej młodym, dla których jest pełne niespodzianek, dla dwudziesto-, trzydziestolatków też, chociaż dla dziewczyn z ustawionym zegarem biologicznym, co to nie robią się młodsze, galopuje oczywiście.
Jak również tym, co zdarzyło im się zatracić w sprawach mało ważnych i nie wiedzą czy są w takim momencie jak by chcieli i niepokoje egzystencjalne dominują.
Inaczej rzecz się ma z przemijaniem w wieku wczesno-katafalkowym, jak zwykł mawiać znajomy lekarz. Wtedy jesteśmy po konstatacjach, że wprawdzie ominęła nas niejedna uciecha tego świata, wdowieństwo po niespełnieniach co nieco uwiera, a co udało się wyszarpać i wyegzekwować od życia to nasze. I na wchodzenie smokowi w drogę nie ma się co spinać. I chociaż na prezerwatywę za późno, to na ziółka wciąż za wcześnie.
A niespieszne smakowanie wyrafinowanego menu serwowanego przez życie; delicji rozmaitych, delikatesów przyjaźni, koleżeństwa, zdarzeń, lektur, klimatów, zapachów, o tak!!!
Ks. Twardowski zwykł mawiać: nie bądź pewny że masz czas, bo pewność jest niepewna.
Przemijanie z całą swoją niewyobrażalną perfidią dodybie człowieka w chwili najmniej stosownej. Puk, puk to ja chwila! już mnie nie ma...
Barbara Waksmańska