ŚMIECH
Zaczęło się niewinnie. Spojrzał w lustro. Wszystko na swoim miejscu. Zwłaszcza nos.
Ha, ha, ha! - śmiechu warte – zaczął śmiać się pod nosem.
Śmiech pomaga, leczy, śmiechem można rozbroić. Śmiech to zdrowie. Ale co za dużo, to niezdrowo, bo móglby ktoś powiedzieć, że śmieje się jak głupi do sera...., albo jak końska dupa do bata... Ha, ha, ha!
Za późno. Ogarnął go pusty śmiech, tak pusty, że nie mógł się powstrzymać, śmiał się na przemian do rozpuku i do łez, skręcał się ze śmiechu, ha, ha, ha! karuzela, karuzela, beczka śmiechu.... Zataczał się ze śmiechu.
I wtedy, kątem oka, zauważyl tego drugiego – ironicznie uśmiechniętego obserwatora.
Między „ha” i „ha” udalo mu się wykrzyczeć: nie śmiej się bratku z cudzego wypadku!
Potem, po kolejnym „ha”: bo śmiech jest zaraźliwy; ostrzegam: możesz się popłakać ze śmiechu.
Ha, ha, ha, ha! To były ostatnie odgłosy.
Pękł ze śmiechu. Mózg jeszcze wysłał sygnał: ten się śmieje, kto się śmieje ostatni; a gdzieś z oddali słychać było słowa piosenki: Uśmiechnij się, jutro będzie lepiej.
Ewa Zdziejowska, październik 2015