kotekSzacowny Lucjuszu!

   Musisz przyznać, że zaczyna się nieźle. Brzmi dostojnie, tak jak imię i dopiero świadomość, że list jest skierowany do kota, odbiera mu powagę. Tym bardziej, że nie jesteś figurą retoryczną, ale płowo – białym kotem domowym.
Szacownym, bo to słowo od razu przychodzi mi na myśl, kiedy patrzę na Ciebie poruszającego się z godnością zażywnego czterdziestolatka w mięciutkim aksamitnym tużurku. Na ugiętych łapkach suniesz przed siebie, bezpardonowo tratując rzeczy napotkane po drodze.
Jesteśmy razem paręnaście dni - ciekawa jestem, jak je oceniasz? Pozwól, że napiszę o swoich obserwacjach, Ciebie i Twojego zachowania, dotyczących kwestii między ludźmi bardzo istotnej – wierności.


Nie jestem Twoją panią, ale tą zależność, koty z zasady depczą łapkami. Twój pobyt w moim domu jest tymczasowy, wymuszony przez zbieg okoliczności.
A jednak nie widzę w Twoich oczach smutku. Nie jesteś osowiały, a przeciwnie figlarny i patrzysz mrużąc je z miną zdobywcy. Zachęcasz do zabawy, zmęczony wtulasz we mnie futerko, szukając na mapie mego ciała wypoczynku. Gładzisz miękką łapką moją twarz. To zaloty?
A więc Twoje serce nic nie pamięta?
Tamtych dłoni, tamtej skóry? Tak jak wkrótce zapomni o mnie? Czy nie czujesz więzi, wdzięczności? A więc nie ograniczają Cię te uczucia. Zachowujesz wierność tylko sobie? Opowiedz mi o swobodzie niczym nieskrępowanej duszy, o ciele niezaplątanym w siatkę powiązań i zależności. O swojej wolności w wyrażaniu pragnień i uczuć.
Wiem, to Twoja siła, ale tylko dlatego, że nie znasz samotności i nie musisz odwoływać się do wierności innych.
I tego Ci do końca Twoich dni życzę. Ania

Joomla Template - by Joomlage.com