Fotografie
- wspomnienia
Myślę, że obie fotografie zrobiono w tym samym czasie i w tym samym miejscu. Sądząc po wieku dziewczynek, latem pięćdziesiątego drugiego lub trzeciego roku, w Jaworznie, w ogrodzie na tyłach piętrowej kamienicy - prawie za miastem.
Jest już po wojnie. Do domów wrócili mężowie i przyszły na świat dzieci. Naburmuszone, stojące wśród chaszczy Ewa, Hania i Krysia to córki trzech sióstr. Jedna z nich dzisiaj mieszka w Ottawie, druga w Krakowie, a trzecia pozostała tam, na miejscu.
Drzewo w głębi zdjęcia może być starą czereśnią. Dojrzałe owoce z czarną, napiętą skórką, plamiły palce i sukienki. W upalne dni na jej konarze zawieszano huśtawkę ze zbitych desek – niebezpieczną, bo bez poręczy. Ogród porastały wybujałe trawy, pokrzywy, krzaki dzikiego agrestu i porzeczek. Był niczyj.
Towarzystwo usadowione na kocach i pozujące do drugiego zdjęcia to siostry z dziećmi, mężem jednej z nich Frankiem, i przyjaciółką Teresą z synem. Spotkały się u Stasi, mieszkającej w poniemieckim domu, właśnie w tym sadzie. Poprzedni lokatorzy pozostawili po sobie, w wielkim porządku, umeblowane pokoje, porcelanę na półkach, tiulowe firanki w oknach i ciężkie ciemne portiery.
Kiedy zaglądało się tam, pokoje sprawiały wrażenie niezamieszkałych. Żadnych rozrzuconych ubrań, otwartych książek, czy brudnych talerzyków z resztkami deseru. Mieszkańcy starali się, żeby wyglądały jak nieużywane, nietknięte przez nich. A szczególnie sypialnia. Wchodząc do niej zanurzało się w zielonkawym cmentarnym świetle przesączającym się przez zasłony i ślizgającym po marmurowych blatach nachtkastlików i toaletki.
Tylko stołowy, z otwartymi na oścież oknami, w które wciskały się ukwiecone gałęzie czereśni, podzwaniał wesoło kryształami z serwantki, kiedy przebiegaliśmy obok galopem.
Życie toczyło się w kuchni.
Anna Marek