Pieniądze
Coś poszło nie tak. Czy naprawdę nasz wódz mocarny, odważny, wzbudzający postrach, z czarnym warkoczem, który jak wąż wił się na jego plecach, powiedział te słowa ?
- Jakże mi żal was i tych co stracili życie, waszych mężów, ojców i braci. Mówił, a po jego ciemnej kamiennej twarzy ciekły łzy.
A zdarzyło się to po powrocie z wyprawy na te białowłose małpy, które przywlekły się do nas nie wiadomo skąd. Zgromadziliśmy się w jaskini. Poranieni i ci co uszli cało, przyniesiono też zabitych. Wszyscy usłyszeli słowa i zobaczyli łzy. Zamarliśmy w oczekiwaniu. Wtedy z głębi groty w krąg światła wypadł szaman, stanął u jego boku i głosem wibrującym z napięcia wykrzyczał.
- Słuchajcie uważnie, tak przemawia litość i współczucie.
- Oto wasza zapłata!
Uklęknął i pod brodę wodza podstawił na łzy kapiące swoje stulone dłonie.
Wszystko się teraz zmieniło. Każdy kwiatek wymagał uwagi, każdy robak współczucia, każde zwierzę błagało o zmiłowanie. Życie stało się cenne. Jak żyć?
Wymagano od nas szlachetności uczuć i ich okazywania, a to nie było wcale proste. Łzy przelane świadczyły o ważności i szlachetności rodziny. A więc ci, którym szloch nie przeciskał się przez usta i którym łzy nie spływały po policzkach chwytali się różnych sposobów. Najmowali płaczki, męczyli niewolnych, bili dzieci. A wszystko w ukryciu. Na pozór współczując cierpiącym, gromadzili w naczyńkach wykutych w kamieniu, w konchach zawieszonych na szyi , łzy - kropla po kropli.
Najcenniejsze były królewskie. Obdarowywano nimi w dowód uznania tych najszlachetniejszych ? Czy raczej najpłaczliwszych ?
Nie wiadomo, jak by się to skończyło dla naszego ludu, gdyby nie susza. Sięgnęliśmy wtedy po nasze zapasy, po nasze łzy, ale naczynia były puste. Płyn wysechł , a na ściankach pozostał szarobiały słony osad.
Cóż było robić ? Wymyśliliśmy pieniądze.