POPOŁUDNIE

Usłyszałam w słuchawce telefonu przyjazny, kobiecy głos. Po rozmowie byłam pewna, że wybór był trafny. Jadę do Krzeszowic.
- Z rynku, mijając Galerię, przejdzie pani przez mostek, potem do góry ulica Parkową i zacznie się ulica, Nowa Wieś. Czekamy na panią po 16. Proszę o telefon, jak będzie Pani na miejscu.
- Świetnie. Dziękuje bardzo. Do zobaczenia.
W tym roku postanowiłam zrealizować niezrealizowane: pomysły, wyzwania, poznania.
Z historią Pań Potockich, miałam okazje spotkać się już wiele lat temu. Uczestniczyłam w filmie „„Trzy Panie Potockie” dla TVP Polonia, który powstał według scenariusza Bogny Wernichowskiej, na podstawie jej książki „Kardy i kokardy. Opowieść o trzech paniach Potockich”. Brałam udział w spotkaniach literacko-muzycznych w Bibliotece w Krzeszowicach dotyczących historii tego rodu i wraz z przyjaciółmi w koncercie o innym charakterze, walentynkowym, ale również w dobrach Potockich, w Pałacu Vouxhall.
Obiecywałam sobie, że przyjadę spokojnie zwiedzić to niezwykłe miejsce. Nadszedł właściwy czas.


Postanowiłam. Będzie elegancko i przyjemnie. Żadne mikrobusy. Kupiłam bilet IC jadący przez Krzeszowice do Grazu.
Wyszłam z domu dużo wcześniej, aby spokojnie wypić kawę. Rozsiadłam się z gazetami w kawiarni w Galerii Krakowskiej, o adekwatnej do sytuacji nazwie „ LOŻA”. Potem dokupiłam wodę i udałam się na peron numer 5. Podróż minęła szybko. Okazało się, ze dworzec w Krzeszowicach w generalnym remoncie. Taksówek brak. Ciągnąc walizkę, w której niestety kółka zaczęły ciężko chodzić, dotarłam, z nostalgią przyglądając się po drodze małym sklepikom i punktom rzemiosła, do rynku. Zrobiłam zakupy.
Otworzyłam walizkę, aby je schować. Czekało mnie podejście pod górkę..
I!!!
To nie moja walizka!
A w środku męska bielizna, dyski zewnętrzne, ubrania…
Co robić? Kiedy zamieniłam walizkę? Może moja jedzie do Grazu? Sprzedawczynie, widząc moja konsternację, poradziły zadzwonić na policję. Podały numer. Tam poinformowano mnie, że muszę zgłosić się na posterunek. Radio Taxi w Krzeszowicach nie działa. Przyglądająca się całej sytuacji sympatyczna pani, na oko w Sagowym stylu, zaproponowała, że podrzuci mnie na posterunek.
- Przecież jesteśmy ludźmi. Musimy sobie pomagać.
- Krystyna - przedstawiła się moja wybawicielka.

- Dobry znak – pomyślałam. To imienniczka mojej mamy.
Ponadto czyżby u miejscowych kobiet przetrwał szlachetny duch hrabiny Krystyny Potockiej z Tyszkiewiczów, której postać odtwarzałam w filmie, przechadzając się po parku i Pałacu w Krzeszowicach i krakowskim Pod Baranami?
Hrabina Krystyna, była postacią niezwykłą. Jej działalność społeczna i filantropijna znana była w całej Galicji. Przeżyła wielki dramat. Mając dziewięcioro dzieci, została w wieku czterdziestu dwu lat wdową. 12 kwietnia 1908 roku ukraiński nacjonalista, Mirosław Siczyński, zastrzelił we Lwowie jej męża Andrzeja, namiestnika Galicji.
Na wieść o skazaniu mordercy jej męża na „ dwukrotną karę śmierci”, Hrabina Potocka, jako prawdziwa chrześcijanka, poprosiła cesarza, o okazanie mu łaski. Cesarz przychylił się do jej prośby, zamieniając karę śmierci na dożywocie. Los bywa przewrotny. Zamachowiec po czterech latach uciekł z więzienia i z fałszywym paszportem, wyjechał do USA, gdzie przeżył jeszcze czterdzieści lat.
Ale to historia warta osobnego opowiadania.
Wracam do mojej Pani Krystyny i wypadków ciąg dalszy.
Na posterunku okazało się, że tu zderzenie z rzeczywistością nie było już tak wysokich lotów.
Panowie policjanci spisali raport i kategorycznie oświadczyli, że natychmiast muszę odwieźć walizkę na posterunek na Szeroką do Krakowa. Inaczej mogę być posadzona o kradzież.
Postanowiłyśmy działać samodzielnie. Przejrzałyśmy zawartość walizki w poszukiwaniu kontaktu do właściciela. Znalazłyśmy notes z różnymi telefonami, kosmetyczkę z prezerwatywami i teczkę z dokumentami. Mając policjantów za świadków rozpoczęłyśmy śledztwo. Po wielu tropach znalazł się właściciel walizki. Zadzwoniłam do córki. Skontaktowała się z LOŻĄ i okazało się na szczęście, że moja walizka tam się znajduje.
Właściciel walizki, którą „ porwałam”, dopiero po dłuższym czasie zorientował się, że jego zniknęła. Pracował 3 godziny w kawiarni przy laptopie. Jechał do Zakopanego w interesach. Wynajął hotel i zaginięcie walizki postanowił zgłosić następnego dnia. Miał nadzieję, ze ktoś się odezwie.
Zdecydowałam, nie ryzykując następnych niespodzianek, pojechać do Krakowa i wrócić do Krzeszowic.
Pani Krystyna podwiozła mnie na pociąg.
Z businessmanem spotkaliśmy się w LOŻY. Faktycznie. Nasze walizki były prawie identyczne. Ale moja ma dobre kółka.
Uprzedziłam moich gospodarzy, bez podania prawdziwej przyczyny, że będę w godzinach wieczornych.
Po nieplanowanych przygodach, znowu w Krzeszowicach, mijając po drodze Pałac Potockich, z przykrością zauważyłam, że odgrodzony siatką totalnie niszczeje. Okna zabite deskami straszą.
Gospodarze okazali się przemiłymi ludźmi. Porozmawialiśmy o sytuacji majątku Potockich, który po kilkunastoletnich przepychankach wrócił w grudniu 2016r. do prawowitych właścicieli. Zachęcili do zwiedzenia Klasztoru Czerna.
Byłam sama w dwóch pokojach z pięknym, secesyjnym salonem. Popołudnie pełne ekstremalnych wrażeń zakończyło się uroczym, spokojnym wieczorem.
Z „ moją” Panią Krystyną umówiłyśmy się Krakowie na kawę. Zapowiada się wyjątkowo miłe popołudnie.

Ania Żeber

 

2 popołudnie

 

 

4popołudnie

 

 

5 popołudnie 

Joomla Template - by Joomlage.com