CZIPIÓRA
Promienie porannego słońca przebijały się przez zasłony w kolorze ciemnego wina Zwykle ciemny pokój nagle zaczął mienić się odbitymi kolorami.
- To naprawdę wiosna. Co za różnica - zauważyła z obojętnością Karolina, budząc się powoli. Jak zwykle pierwsze kroki skierowała w stronę stolika komputerowego, aby odebrać pocztę. Kilka słów od syna.
„Cześć mama. Ja OK, tylko zawalony jestem robotą. Co porabiasz? Jak tam Twoje czarownice? Pozdrów je. Zadzwonię. Dbaj o siebie. Na razie... „
Nie zdążyła pójść do łazienki, gdy zadzwonił telefon.
- Cześć Karolcia. Musisz posłuchać. Rewelacja. Te wszystkie metody na cellulit, hormony to o d... rozbić. Musisz spróbować. A jaka energia i świat w różowych kolorach.
- Kaśka. Nie strasz mnie. Chyba nie próbujesz dopalaczy! - spytała przerażona Karolina
- Jakie dopalacze. To już nie jest trendy. To... Czipióra!
- Co takiego?
- Czipióra. To kompilacja ziół tybetańskich utwierdzona sproszkowanym wyciągiem z młodych rogów jelenia. A najlepsze, że aktywizuje hormony też u odbiorców - tłumaczyła Kaśka.
- No tak. Znowu złoty środek na wszystko. Tyle razy już o tym rozmawiałyśmy. A co z hormonami To już nie zabawa...
- Ale to naprawdę działa. Bo ta czipóra zmienia aurę i jak spotykasz faceta, któremu się podobasz, to wydziela się mu nie tylko jak zwykle Fenyloetyloamina, ale tez oksytocyna. A ja mam już dość. Tak bym chciała być z kimś na dłużej. Ty tego nie rozumiesz, ale wiesz...
I ta oksytocyna spowoduje , że wreszcie ten ktoś będzie chciał się mną opiekować, przytulać... Trzeba ten kamień, taki podobny do opalu, zalać źródlaną wodą, umieścić najlepiej w kryształowym naczyniu i kąpać w księżycu. To znaczy w czasie pełni położyć go tak, aby docierały do niego jego promienie. Może być na parapecie, albo na balkonie.
Pić jedną łyżkę dziennie tego napoju na czczo, aż do nowiu. Odstawić i to samo powtórzyć przy następnej pełni - tłumaczyła Kaśka.
-To może wreszcie powiedz o co chodzi. Ale nie mogę teraz za bardzo rozmawiać - usiłowała opanować sytuację Karolina
- Tylko moment. Wiesz, na tym kursie komputerowym dla seniorów instruktorem jest super facet. I naprawdę. Jak patrzy w ten ekran to zapuszcza żurawia w mój dekolt. Więc teraz już tylko musi mu się włączyć oksytocyna...
- Czy możemy o tym pogadać jutro. Na spokojnie mi wszystko opowiesz – próbowała studzić emocje Karolina
Kaśka nie odzywała się kilka dni. Karolina już zaczęła się niepokoić. Wreszcie wieczorny telefon.
- Karolina. To już koniec - usłyszała roztrzęsiony głos przyjaciółki
- Co się stało. Ty płaczesz.
- Jaki drań. Ta czipióra niestety mnie oszukała. A wszystko tak dobrze szło. Wyobraź sobie, że po ostatnich zajęciach zaprosił mnie na kawę. Wiesz, do tej uroczej knajpeczki Azalia.
I wiesz co?
Powtórzę ci rozmowę.
„Pani Kasiu. Czy mogę mieć do pani sprawę. Pani budzi takie zaufanie i tak dobrze czuję się w Pani towarzystwie. Pani ma na pewno dużo kontaktów. Powiem wprost. Brakuje mi kasy A ja chętnie służę moim doświadczeniem w prowadzeniu nauki obsługi komputera w warunkach domowych. Może poleciałaby mnie Pani swoim znajomym...
Tu opowieść przerwał ryk Kaski.
_ Ta Czipióra to kolejny przekręt. . Jak teraz wyłączyć te cholerną oksytocynę. Ja nie chcę.....
- Kasiu. – usiłowała uspokajać Karolina. To nie koniec świata.
- Dla Ciebie może nie. A dla mnie... w słuchawce rozległ się dramatyczny szloch
- Słuchaj Kasia. Mam pomysł. Pokażę Ci moją czipiórę. Zobaczysz, ze skuteczna. Ubierz wygodne buty, weź jakiś plecak i w sobotę cię zabieram. Teraz w maju to dobry czas.
Tak jak umówiły się, wydostały się poza granice miasta.
Karolina nie była w tym miejscu tak długo. Nie miała odwagi. To tutaj wybrali się pierwszy raz. Wtedy, jak okazało się, że pojawiła się anemia w ciąży. Lekarz mówił, że często zdarza się w jej stanie. Zbierali pokrzywę parząc się niemiłosiernie. Całe mieszkanie nasycone było jej zapachem. Wyciągnięta stara maszynka do mięsa robiła za sokowirówkę. Piła gorzki sok, jakby był to cudowny napój. I był. Potem kilka lat później, jak parametry krwi leciały niemiłosiernie w dół, też była nieoceniona. Całe konwencjonalne leczenie długo nie przynosiło efektu. Wtedy przypomnieli sobie o pokrzywie. Znowu pomogła.
- Jak cudnie. A jaki zapach... zachwycała się Katarzyna.
- Zobacz. To młoda pokrzywa. Zbieramy liście, ale korzenie tez. Zrobimy sok. Zobaczysz, jak się będziesz świetnie po nim czuła. A jaka cera!. Ten twój instruktor...
-Nie mów mi o nim. Nie ma tematu - przerwała Katarzyna.
- Dobrze, dobrze. Zbieramy. Oddzielnie koniczyna. To do kąpieli. Ma naturalne hormony, głównie estrogen. A to listki mlecza. Czyści krew, wzmacnia wątrobę, Zrobimy zupę z pokrzyw i mlecza. Albo sałatkę.
-A to się da jeść? - spytała Katarzyna
- Jak najbardziej - usłyszały obok męski głos.
- Czy pożyczycie mi panie nożyce ? Nie mam, a tu taka piękna pokrzywa.
Wspólnie z nowym znajomym wracały do domu. Okazało się, ze mają wiele wspólnych tematów do rozmowy.
Zupa wyszła wyśmienita. Delektowały się nią jedząc wspólnie na balkonie.
- Ach, Karolcia. Zapomniałam ci powiedzieć, że spotkałam tego znajomego od pokrzyw w naszym sklepie. Okazało się, ze przeprowadził się na nasze osiedle. Umówiliśmy się na spacer. Wiesz. On tak potrafi słuchać. Ma takie uważne, ciepłe oczy.
- No widzisz. Czipióra - z uśmiechem powiedziała Karolina.