LISTY

listyTekstów, które dziś otrzymujemy i wysyłamy nie da się ani powąchać, ani czule podotykać, nie widać też na nich charakteru pisma. Człowiek nie wie, czy byłyby to kulfony? zdobna kursywa? krągły maczek? w prawo,  czy w lewo pochylone ?
Grafolog nie miałby wiele do popisu studiując dzisiejsza korespondencję.
Ale to jeszcze nie wszystko. Dawniej też pisano niektóre listy na maszynie.
Najważniejszy jest odbiór - w sekundy po wysłaniu, czyli natychmiastowa obustronna gratyfikacja. Łączność non-stop, jeśli ktoś sobie życzy.
Mimo to cieszę się, że miałam szczęście żyć w czasach oczekiwania na listonosza. Było to frustrujące, ale sprawiało że listy były jakby ważniejsze i zawierały więcej z nadawcy. Geograficznie odseparowana od bliskich przez długie lata, otrzymywałam i pisywałam ich mnóstwo.

Parafernalia listowe przechowuję do dziś z sentymentu; znaczki, naklejki, ciekawe koperty, artystyczne widokówki, zasuszone kwiaty, antyczne noże do otwierania kopert i wieczne pióra - czekają na swój lepszy czas. Również kałamarze ze zwietrzałym atramentem.

W Richmond listonosz pojawiał się przeważnie o 8-mej rano, czyli tuż przed moim wyjściem do biura i był często przyczyną moich spóźnień do pracy. Okazyjnie odbierałam swój pakiet listów od pana listonosza już na ulicy i dość daleko od domu, co psuło mu szyki w torbie, a mnie przypominało wiersz Jasnorzewskiej o bladej pani.

W latach kiedy w wolnym od pracy czasie prowadziłam domowy antykwariat, listów i paczek przychodziło tak wiele że listonosz nie mógł ich wetknąć przez otwór za jednym podejściem. Spadały na dywanik w korytarzu w odstępach, niczym jesienią liście.

Obecnie w miesiącu przychodzi parę subskrybowanych magazynów i kilka kopert, przeważnie z reklamą, okazyjnie z rachunkiem, dziś przyszedł list z ZUS-u w Warszawie z zapytaniem, czy jeszcze istnieję. Bez znaczka, zamiast tego pieczątka, że doręczenie opłacono.

Reszta mojej korespondencji ze światem odbywa się na ekraniku komputera, lub telefonu.

Podobnie jak grafolog i biznesman od papeterii, myślę ze zdolność pisania liter przez ludzki gatunek pewnie też nie ma dużych szans na przetrwanie. Jakkolwiek nieprawdopodobnie to brzmi.  Emocjonalnie brak tradycyjnych listów też nas zuboży, a kulturowo stracimy część Literatury i biografistyki.
No ale jaka to radość i korzyść w naszym pospiesznym życiu, odbierać tekst natychmiast po napisaniu przez nadawce. I kto pamięta że to co szybko niekoniecznie znaczy dobrze ?

Jakie czasy takie teksty, a faktem jest że odręcznie pisane listy w kopertach to przeszłość, szkoda bo właśnie na moje urodziny otrzymałam porządne wieczne pióro tradycyjnej marki Waterman, którym tego tekstu nie pisze, nawet gdybym chciała, dlatego ze musi dotrzeć do Romy jeszcze dziś, co jest i tak dość późno.

Helena
X 2016

Joomla Template - by Joomlage.com