Ania Marek poleca:
Człowiek, który zabił Don Kichota
Reżyser : Terry Gilliam"
Don Kichote : Jonathan Pryce
Pomysł na film reżyser zaczerpnął z książki „…… gdzie to co wzniosłe i niskie, święte i wulgarne, ufność pokładana w człowieku i kpina z niej, wiara i chaos występują razem niczym awers i rewers monety. Również z tego powodu Dostojewski sądził, że książka ta może wystarczyć, aby w oczach Boga usprawiedliwić odyseję ludzkości. „Tak o „Don Kichote” Miguela de Cervantesa pisał Claudio Margis w „Podróży bez końca”.
Filmowy Don Kichote, stary szewc, prowadzi nas, jesteśmy jego giermkami. Nas i reżysera, bo to film w filmie. Ten pierwszy, kręcony przez specjalistę od spotów reklamowych, szybko wymyka się z jego rąk. A wtedy on i my widzowie wędrujemy ogłupiali i zaczarowani starym szlakiem rycerza z La Manchy.
A Don Kichote w głowie ma opowieść o błędnym rycerzu, obrońcy maluczkich. Wyrusza więc w drogę i nic to, że rzeczywistość jego wyobrażeniom przeczy. On ją dla siebie i dla nas kreuje na nowo.
A świat stworzony przez artystów wabi, jak syreni śpiew.
A swoją drogą, ciekawa jestem, czy Terry Gilliam czytał książkę Jana Potockiego „Rękopis znaleziony w Saragossie”, albo widział film Wojciecha Hasa pod tym samym tytułem. To w nim Zbyszek Cybulski jako Alfons van Worden przemierzał hiszpańskie góry Sierra Morena. Wędrówka, w której komizm pomieszany był z tragizmem, była symbolicznym pasowaniem na rycerza, inicjacją w tajemniczy świat. Obie filmowe historie mają więc ze sobą wiele wspólnego.
Naprawdę warto obejrzeć.
Anna Marek