"Wołyń" kontra "Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia"sprawiedliwi

Tym razem Willa Decjusza zaproponowała nam zmierzenie się z jednym z najtragiczniejszych wątków w historii polsko- ukraińskiej- rzezią wołyńską.
I tak- na jednym biegunie znalazł się film W. Smarzowskiego "Wołyń", którego początek jest obrazem sielskich krajobrazów Ukrainy, pięknych pieśni, zwyczajów i miejscowych tradycji, niepozwalającym uwierzyć, że wewnątrz tej tkanki społecznej bulgocze skrajny nacjonalizm.


Z upływem czasu napięcie narasta i zaczyna zwiastować nadchodzącą zagładę. W drugiej części widz dostaje takie zagęszczenie okrucieństwa, jatki i odczłowieczenia, które trudno przefiltrować przez psychikę.
To memento stawia pytanie, co wyzwala w ludziach skłonność do eskalacji nienawiści i ekstremalnych zachowań? Kim byli banderowcy, którzy studium zbrodni "ćwiczyli" wcześniej na ludności żydowskiej pochodzenia ukraińskiego i galicyjskiego?
Na drugim biegunie znalazła się książka Witolda Szabłowskiego "Sprawiedliwi zdrajcy. Sąsiedzi z Wołynia".
Autor zadał sobie trzyletni trud kilkunastokrotnych podróży na Ukrainę, żeby odszukać świadków wydarzeń i udowodnić, że tamtejsi ludzie to nie tylko osobnicy z czarnymi podniebieniami i instynktem morderców. Przytacza przykłady wielu szlachetnych, którzy ratowali Polaków i Żydów ryzykując życie własne i najbliższych. Postaci na miarę tych, którzy otrzymali honorowy tytuł Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.
Wtorkowy Salon Literacki goszczący autora książki był jednym z najciekawszych w Willi. Spiął klamrą w całość bardzo trudną historię dwóch narodów. Dał jednocześnie nadzieję, że tacy młodzi ludzie, jak bohater Salonu, ukraińska pisarka i dziennikarka Sofija Andruchowycz i jej mąż tłumacz ( w jego tłumaczeniu ukaże się na Ukrainie książka W. Szabłowskiego) budujący most porozumienia dają nadzieję na wyprostowanie historii i zbudowanie zgody między naszymi narodami. Niosą również cenne przesłanie
dla przyszłych pokoleń.
Ponad tym wszystkim makabryczna pamięć o rzezi wołyńskiej niech będzie przestrogą, że linia pomiędzy dobrosąsiedztwem i tolerancją, a skrajną nienawiścią jest bardzo cienka.

Postscriptum do Wołynia

Przesłaniem mojego tekstu była nadzieja, że dwie żyjące po sąsiedzku nacje, porzucą kiedyś pamięć o traumatycznej przeszłości i uda im się stworzyć nową wartość opartą na porozumieniu i dobrosąsiedztwie.
Po przeczytaniu artykułu "(Nie) prawdziwa wizja historii" (Dziennik Polski z dnia 14.11.2016.), zaczynającym się od słów :"Ukraińcy nie przestają wyrażać ostrego sprzeciwu w stosunku do głośnego "Wołynia" Wojtka Smarzowskiego. Najpierw odwołano pokaz polskiego filmu w Kijowie, a niedawno ukarano finansowo występujących w tym dziele ukraińskich aktorów". Mowa tu o aktorach Teatru Dramatycznego z Tarnopola. Kierownik komisji Tarnopolskiej Rady Obwodowej w uzasadnieniu swojej decyzji wyjaśnił, że
aktorzy zagrali w antyukraińskim filmie. Dalej czytam wypowiedzi polskich producentów w sprawie: "Dochodzi do zastraszania i łamania ludzkich charakterów, stosowania odpowiedzialności zbiorowej, a nade wszystko wprowadza się kryteria polityczne do oceny działa sztuki".
W powyższej sprawie dostrzegam jednoznaczną paralelę w traktowaniu nieprawowiernych i politycznie niepoprawnych. Jak pokazują najnowsze doniesienia zza naszej wschodniej granicy, droga do pojednania jest daleka i wyboista.

Joomla Template - by Joomlage.com