Swietłana Aleksijewicz
Wojna nie ma w sobie nic z kobiety
Przełożył Jerzy Czech
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2010
Czytam i czuję, że ogarnia mnie złość. Nawet nie złość a wściekłość na te dziewczyny i dziewczynki! Piętnastolatki, osiemnastolatki, które zostawiają lalki, szkoły, swoje mamy i nowonarodzone dzieci.
Jak w amoku ruszają na wojnę bronić ojczyzny, z głowami wypchanymi papierowymi komunałami i politycznymi hasłami, w głębi duszy jak każdy w tym wieku, wierząc w nieśmiertelność. Swymi chudziutkimi rękami, na wąskich dziewczęcych plecach dźwigają rannych i gary z grochówką. Piorą brudne gacie i kilometry zakrwawionych bandaży. A wszystko po to, żeby zasłużyć na pochwałę ojczulka dowódcy i tego najważniejszego wąsatego gnoma, który je zaczarował. Ten straszny czas, te które przeżyją, napiętnuje na zawsze. Ale nie obudzi i pozwoli wysłać swoich synów na wojnę do Afganistanu.
Czytam i płaczę, układam ich ciała, małe i grube, zwykłe i piękne w stos ofiarny. Leżą tam kruche dziewczynki z nogami zdartymi do krwi i te, którym od dźwigania ponad miarę wypadały macice. Te, które jeszcze nie nauczyły się nienawidzić, a których powinnością i radością było kochać kraj ojczysty. Ten sam, co wcześniej na bagnetach niósł rewolucję Europie, zaatakował Finlandię, Polskę, Besarabię.
Przeczytajcie tę książkę. Przekażcie ją córkom i wnuczkom, bo coś mi się wydaje, że znowu trąbią wsiadanego.
Poleca: Anna Marek