4Synaj

GÓRA SYNAJ

Minęła północ . Migotliwy wąż świateł , wznosi się ku Górze. Przenikliwy ziąb przeszywa rozpalone ciało. Ciszę przerywa tylko oddech. Rozgwieżdżone niebo, księżyc, wydobywa z ciemności kontur kamiennej drogi. Poza nią gdzieniegdzie przepaść. Wielki i mały wóz wydaje się taki bliski. Przy wsparciu obu rąk można pokonać 750 bystrych schodów - w samotności, bólu, lęku. Z każdym stopniem ustępuje niemoc i chaos myśli. Bieżące sprawy i uwikłania bledną w obliczu wszechobecnej potęgi . Spokój ogarnia umysł i ciało. Pyłek wszechświata w kręgu żywiołów. Szczyt pogrążony w ciemności na wysokości 2285 m milczy. To mój cel.


Góra Prawdziwego Boga, Synaj , Horeb ,Dżabal Musa , Góra Święta - tak wiele ma nazw. Tutaj Mojżesz samotnie rozmawiał z BOGIEM, tutaj Bóg zawarł przymierze z Izraelem i naród wybrany otrzymał „Dekalog” .

Nocny szlak wielbłądzi już za mną. Skulona czekam na wschód słońca. Wolno ustępuje szarość . W prześwicie pomiędzy szczytami pojedynczy błysk złota , jak strzała rozdziera szarość .Skrząc iskrami rozpościera się jak wachlarz . Malują się purpurą nagie szczyty poszarpanych gór. Miedź spływa kaskadą po spękanych surowych zboczach coraz niżej i niżej by rozlać się na dnie dolin. Wszechobecna czerwień rozciąga się po horyzont. Blednące gwiazdy , słońce, wiatr, powietrze ,góry, niosą pieśń . Perli się pochwała życia, piękna, pokoju, harmonii i wdzięczności . Zachwyt , wzruszenie rysuje się na twarzach pielgrzymów. „Chłonę słońce, góry, wiatr a moje słowa zbyt ubogie by wyrazić Twe piękno…”
Zejście po 3750 pokutnych schodach rozświetlonych słońcem. Tą drogą Mojżesz dotarł na Górę.
Czerwone popękane zbocza spalone słońcem, suche rozpadliny , skrzą się jakby miały za chwilę zapłonąć. Wokół pustka. Brak cienia. Obok mnie tylko Jola. Z góry widać maleńkie sylwetki . Schodzą szybko w dół by zdążyć przed upałem. Ważę każdy stopień wykuty w skale by zminimalizować ból skręconej nogi. Chłonę milczącą pustkę zawisłą w upale nad doliną Wadi al Dair.
Pani Maria rozłożona na schodach wciąga swoje ciało ku górze. Chce dotrzeć jak najbliżej Góry. Każdy stopień wyżej się liczy . Dam radę , nie jestem sama, wrócę drogą wielbłądzią mówi. Ze spotkaną Panią Magierską schodzimy coraz wolniej w ciszy. Wzmaga się upał , zawisł czas. W oddali, na dole , coraz wyraźniejszy Monastyr p.w. św. Katarzyny Aleksandryńskiej .
Rozgorzałe docieramy do klasztoru. Studzimy ciała zimną wodą. Ikony z szóstego , siódmego wieku nienaruszone czasem wypełniają kościół .
„Gorejący Krzew” płonie zielenią w murach klasztoru.

Zdjęcia zrobione dwudzieścia jeden lat temu

 

1Synaj

 

2Synaj

 

3Synaj

 

5Synaj

 

6Synaj

Joomla Template - by Joomlage.com