przyjazn2Przyjaźń 
to otwartość na potrzeby, pragnienia drugiego, akceptacja wyznawanych wartości i wyborów. To gotowość do pomocy. Uczestnictwo w szczęściu, smutkach, tragediach.

Rezygnacja z własnego ja. Pokora w przyjęciu pomocy, w znoszeniu krytyki i rad. Przy tak pojętej nie łatwo sprostać oczekiwaniom swoim i cudzym. W jakim charakterze umieścić siebie na arenie próżności, pławienia się w emocjach swoich i cudzych, dotykania skrajnych uczuć. Przyjaźń to wielka sprawa , a jej weryfikacja jest bolesna dla dwóch stron.
Z tak rozumianą długo się nie spotkałam. Była we mnie trudność do uzewnętrzniania swoich i odbierania cudzych emocji. Łatwiej było utożsamiać się z literackimi bohaterami niż wsłuchiwać się w uczucia wymagające zaangażowania.
Okoliczności spowodowały, że spotkałam ją w dorosłym życiu.

Różnica kilku pięter, kilku lat, doświadczeń, przeżyć, podejścia do życia.
W drodze do pracy i z pracy wstępowała, by zamienić kilka słów lub na godzinne rozmowy.
Stała się przyjacielem całej rodziny, która żyła jej problemami a ona naszymi.
Pobyt na ciepłej kanwie rodziny był odreagowaniem na stresy gdy wracała do pustego mieszkania. Pracowała dużo, dwa miejsca pracy, studia podyplomowe. Intensywność kontaktu wzrastała wraz ze stopniem jej osamotnienia, po rozejściu się z mężem.
Paplałyśmy nocami na wszystkie tematy, wspólne smutki i radości. Małżeństwa, rozwody, zawody, marzenia, rozczarowania były tematem rozmów Polaków przy stole.
Z nią dojrzewałam, traciłam złudzenia, przy niej rodziły się moje marzenia.
Od niej słyszałam mocne wręcz obrażające słowa. Dawały siłę, odwaga rodziła się z patrzenia i wysłuchiwania jej przemyśleń.
Była realistką do bólu. Znała życie. Zawsze się podnosiła. Racjonalnie uzasadniała swoje zachowania i uczucia. Mimo siły do życia , podnoszenia się, gdzieś głęboko tkwiło pragnienia codziennej bliskości z ludźmi bez których nie mogła żyć.
Kiedy zmieniłam miejsce zamieszkania, intensywność kontaktów zmalała.
Zbudowałam nowy świat którego po części była architektem a ja go rozwijałam bez konsultacji z nią , ona tkwiła w swoim.
Spieszyłyśmy się , brakowało spotkań wieczornych otwierających umysły , serca.
Bliskość miejsca zamieszkania naturalnie cementowała przyjaźń w czasie i przestrzeni.
Jedna rozmowa telefoniczna po której poczułam się obrażona. Było zbyt daleko by wyjaśnić sobie nagromadzone pretensje , słuszne z obiektywnego punktu widzenia. Ale w przyjaźni liczy się na zrozumienie.
Jej reakcja była zastępczą reakcją na moje przemilczenia, niemożność mówienia o wszystkim, lojalnością względem niemniej mi bliskich której nie mogła zrozumieć po latach wynurzeń.
Przerwały się kontakty. Po 15 latach rzuciłyśmy się w objęcia w scenerii cmentarza, na którym żegnałyśmy wspólną znajomą. Nie liczyła się przerwa, ... rozstałyśmy się wczoraj ?  Zaczęłyśmy się znów spotykać z okazji imienin, urodzin, ślubów, pogrzebów. Dosięgały ją kolejne ciosy.  Nie była już skłonna do wynurzeń.
W najważniejszych momentach byłyśmy znów razem.
W naszych rozmowach odżywały miejsca odległe w czasie, dla nas niezapomniane i postaci, z którymi nigdy do końca się nie rozstałyśmy. Zawsze schodziłyśmy w rozmowach do tych kilku lat młodości bujnej, chmurnej , pełnej błędów, intensywnych przeżyć , dotykalnej bliskości .
Wystarczy jedno słowo, ton głos, wyczuwam jej nastrój. Każdy telefon do niej przynosi wspomnienie wspólnoty świata który odszedł , tylko my z niego ostałyśmy.
Po kolejnych traumach w jej życiu znów niema miejsca na wspólne spotkania.
Dziś jej życie to praca i dom gdzie zbiera siły do intensywnej pracy i wspomina siedem szczęśliwych lat które przerwał los. Nie chce wyjść z tego kręgu.
Mogę tylko telefonować, zadajemy pytania, udzielamy odpowiedzi, czemu tyle bolesnych odejść było w jej życiu.
Odległość naszych domów, coraz rzadsze kontakty telefoniczne , pamięć okazjonalna rodzi wyrzuty że za mało robię jak na przyjaźń. Czy to jeszcze jest przyjaźń ?

Joomla Template - by Joomlage.com