Stary Basa
Przed chałupą, na omszałym kamieniu, siedzi Stary Basa.
Spicniały jakiś i spsiały.
Żeby nie dostać wilka podłoży sobie piękny, mięciutki i ciepły szal swojej ukochanej żony. Rozsiadł się wygodnie i mruczy po nosem.
Tuż obok przycupnęło coś małego.
To małe czasami bywa duże.
Niekiedy trochę śmierdzi. Czasem nawet bardzo.
Czasami bywa łyse a czasami włochate.
Raz ma ogromne uszy, z których wystają czarne, poskręcane włosiska, a czasami za cholerę nie można dopatrzeć się tych uszu i tak naprawdę, nikt nie wie do końca, czy toto słyszy czy nie.
Ale nie ma to żadnego znaczenia. Wszyscy wiedzą, że wredne jest to niesłychanie i jak raz się przypnie do człowieka to umarł w butach, nie można się tego pozbyć.
Jest i już.
Nazywają toto Zazła.
Taka właśnie Zazła przyczepiła się dzisiaj do Starego Basy.
Siedzi Stary Basa, spogląda ponuro na kwitnący ogród i nadaje:
- że nie pada deszcz - wszystko znowu uschnie!
- że pada deszcz - kurcze, trzeba będzie kosić!
- że butelka koniaku pełna - o w mordę jeża! Ktoś to musi wypić!
- że butelka po koniaku pusta - kto to - do diabła - wypił?!!!
- że pies szczeka – o żesz ty! Zamknij że się wreszcie!
- że pies nie szczeka - po co ja ci żreć daję! Ty głupie bydle! Nawet ci się szczekać nie chce!
*************
Siedzi grzebie patykiem w ziemi a Zazła zaciera kościste paluchy.
Pluje przez szczerbę w uzębieniu (daleko posunięta próchnica) i rośnie z dumy.
Podatny grunt! Podatny. Byle tak dalej! - chichocze obleśnie.
Splunął w garści Stary Basa, podrapał się po głowie:
- coś bym zrobił? Coś zmienił? Coś pokombinował? Ale czy mi się chce? Eeeeeeeeeee.
**************
Wstał Stary Basa z kamienia i poczłapał do domu. Szal został.
Zabrać? A niech tam, nie zależy mi, przecież to nie mój. He, he, he!!!
Tu kopnie kamień, tam inne coś, co kiedyś zostawił i co samo na miejsce nie poszło. Wszystko mu przeszkadza.
A Zazła podskakuje, zabiega i podtyka mu pod oczy to, co może go wkurzyć.
Cudnie to robi! Taka zdolna!!!
Nadęła się.
Czknęła.
Czeka co będzie dalej.
**************
Wszedł Stary Basa do domu a w środku - istny "dom wariatów". Przyjechały wszystkie dzieci, wnuczki, wpadła sąsiadka .
Masakra!!!
Usiadł w kącie pod schodami i patrzy ponuro. Powoli narasta w nim furia.
Ten lata!!!!
Tamta wrzeszczy!!!!
Ten pyta!!!!
Tamta coś chce!!!!
Zgrzytnął zębami. Zagulgotał:
A w cholerę z nimi wszystkimi!
Czy ja się muszę tak męczyć?
Pójdę sobie na górkę, włączę telewizorek, golnę, przeczekam, przekimam.
A niech mnie które obudzi!
Rozgonię to całe towarzystwo!
A co!
Ja tu żądze!!!
Siedzi w kącie, nakręca się i wszystkim wszystko ma Za Złe.
**************
I wtedy przyjechała Ulubiona Koleżanka Rodziny.
Podskoczyła do niej Zazła. Zaczaiła się obok samochodu. Kaprawymi oczkami próbuje objąć i nową ofiarę i Starego Basę. Tu patrzy tam zerka.
Potencjalna nowa ofiara powoli gramoli się z samochodu, guzdrze się zbierając porozwalane klamory. - Zdecydowanie porządek nie jest jej mocną stroną. - Zniecierpliwiona Zazła spiorunowała ją wzrokiem i na chwilę odwróciła głowę w stronę Starego Basy .......
......iiiiiiiiiiiiiiii to ją zgubiło!
W tym właśnie momencie Ulubiona Koleżanka Rodziny wyskoczyła z samochodu i rozdeptała Zazłe.
***************
----- Ups! Jakieś purchawy czy inne świństwa rosną wam na trawniku!!!
Zawołała wyciągając nogę z lepkiej, śmierdzącej mazi i witając się ze swoją Ulubioną Przyjaciółką.
----- O! Jak u Was wesoło! Cała rodzina w komplecie! Czy ja wam, aby, nie przeszkadzam?
Dodała z grzeczności, bo nawet gdyby przeszkadzała to i tak żadna siła by jej od nich nie ruszyła.
----- Ależ skąd! Ależ skąd!
Zapewnia Przyjaciółka i dodała w duchu - przecież wiem, Stara Małpo, że i tak zastaniesz.
----- A gdzież to Twój Szanowny Mąż, a mój Ulubiony Kolega?
Kurcze blade - Ulubiona Przyjaciółka Domu wnikliwie przypatruje się swojej Najlepszej Przyjaciółce - czemu ona tak dobrze wygląda???
Zazdrość? Podziw? Dwa sprzeczne uczucia walczyły o palmę pierwszeństwa. Zdecydowanie, jak zawsze, wygrała zazdrość.
----- A siedzi w kącie i wszystkim wszystko ma Za Złe.
Ależ z niej wredota! Najlepsza Przyjaciółka ciepło uśmiecha się i serdecznie całuje Ulubioną Przyjaciółkę Domu. Mój mąż ją interesuje! Już ja jej uprzyjemnię tą wizytę! A z drugiej strony - to ona właściwie jest nieszkodliwa, meduza taka - zamknę tylko lodówkę i barek na klucz. Męża nie ugryzie, bo wściekły jak licho, ale ser wyżre i koniak wydudla jak nic!
---- Jak chcesz się przywitać, kochana, ze swoim Ulubionym Kolegą, to siedzi tam pod schodami i ma Zazłe.
----- Dlaczegóż siedzi? Co ma? Dlaczegóż ma? Czy to zaraźliwe? Jaka tego jest przyczyna?
Dopytuje inteligentnie i troskliwie Ulubiona Koleżanka Rodziny. Może jednak lepiej dać nogę niż złapać jakiegoś parszywca? - szare komórki pracują na najwyższych obrotach.
----- A czort go wie!
Z wrodzonym wdziękiem i taktem rozwiała wątpliwości Ulubiona Przyjaciółka Koleżanki.
**************
I tak w sposób szczery i kulturalny rozmawiając sobie, przemieszczają się w stronę tarasu ( byle dalej od śmierdzącej kupy z Zazły ).
**************
W tym samym momencie, kiedy Zazła poległa śmiercią nagłą i daleką do chwalebnej, w Starego Basę wstąpiło nowe życie. Zerwał się nagle, zakręcił w kółko, fikną koziołka i wykrzesał kilka hołubców. Wyściskał wnuczęta, porozmawiał z dziećmi, zrobił sąsiadce i sobie (oczywiście) fusiastą kawusie ----------------------------------------------------- ---------
***************
------ a potem? A potem było ognisko. Wszyscy się do wszystkich uśmiechali, komary gryzły jak wściekłe, dym szczypał w oczy, kiełbaski podejrzanie pachniały - jednym słowem landrynki, mamałyga i kicz - a cuchnąca plamę zmyli do ścieków, skąd plątaniną podziemnych kanałów popłynęła do Was kochani moi.
Już u was siedzi na kanapie.
Owiewa nieświeżym oddechem i szczerzy spróchniałe zęby.
Fuj!
******************************************************************************