Szanowna
Pani Dudzikowa,
Właściwie nie wiem dlaczego tak Panią tytułuję, ponieważ w pierwszych słowach mego listu pragnę zaznaczyć, że wcale Pani nie szanuję. W taki sposób jednak rozpoczynają listy osoby kulturalne, a ja, droga Pani, do takich się właśnie zaliczam.
Zacznę od początku, czyli od dnia, w którym pan Dudzik, skąd inąd bardzo miły człowiek, ożenił się i sprowadził Panią do naszego bloku. Tu, proszę Pani zawsze mieszkali tylko bardzo przyzwoici ludzie. My wszyscy teraz musimy znosić Pani sąsiedztwo, ale tylko ja postanowiłam do Pani napisać, bo ja odwagę cywilną mam.
To, że Pani na czarno chodzi zawsze ubrana może dowodzić tylko, że Pani nie ma gustu. Ale może też dowodzić związków z jakąś sektą, albo z satanistami, bo w naszym kościółku jakoś Pani nigdy nie widziałam. Zresztą, wystarczy o dziewiętnastej stanąć pod Pani drzwiami i nie trzeba mieć dobrego słuchu, żeby usłyszeć sygnał Faktów ryczący z Pani telewizora. Jak Pani słucha tych Żydów, masonów i niemieckich kapitałów, to ja się nie dziwię, że pan Dudzik na delegację ciągle wyjeżdża, bo nie może już z Panią wytrzymać. Ledwo się drzwi za nim zamkną, już koleżaneczki, przyjaciółeczki i ten niby kuzyn, co jeszcze progu nie przekroczy, a już do całowania się bierze. Brzydzi mnie ta hipokryzja. Niby w policzki, w rączkę całuje, a ja tam dobrze wiem, co wy robicie w środku. Pewnie się Pani zastanawia, skąd wiem, że on kuzyn. Biedny pan Dudzik, jak go kiedyś w śmietniku inna sąsiadka spotkała, to żeby twarz zachować, o tym kuzynie jej powiedział. Pani śmieci też mogą niejedno o Pani powiedzieć. Te rachunki za pralnię na przykład. Kto to widział sweterek do pralni oddawać i dwanaście pięćdziesiąt płacić?! Dwie lewe rączki mamy? Nie chce się samej w płatkach Dosi uprać? To Pan Dudzik zaharowywać się ma na takie rzeczy? Albo gazety. To już Pani te Fakty nie wystarczają, jeszcze trzeba Wyborczą kupować , żeby się te Żydy i masony więcej nachapać mogły? Tfu! Jakoś Gościa Niedzielnego w tych waszych gazetach nie znalazłam. A szkoda. Może by dla Pani była jeszcze jakaś nadzieja. A tak, za tę Sodomę i Gomorę będzie się Pani w piekle smażyć na wieczność. Żeby tak Pani nogę na schodach do piwnicy złamała, tego życzę z całego serca. Bo zbawienie bliźnich bardzo mi na sercu leży, a jak człowiek do łóżka przykuty, to mniej grzeszy.
Kończę już ten list, Pani Dudzikowa, co go napisałam z życzliwości i troski o Panią. Pozdrawiam tylko kochanego Pana Dudzika. Jestem zaniepokojoną o Pani duszę sąsiadką, ale którą, nie powiem, bo skromna jestem z natury. I niech Pani nie szuka, bo numer mieszkania z drzwi wczoraj odkręciłam.
Życzliwa.