COŚ

cosCoś mi nie daje spokoju. Nie, żeby mi Coś przeszkadzało, ale jest Coś, co sprawia, że nie wszystko w moim domu jest normalne. Coś mi mówi, żebym nie drążyła, nie zwracała uwagi, a jednak…Coś się dzieje. Coś, Niecoś… Nie wiem, co to jest, może się nigdy nie dowiem, choć przeczuwam, że Coś zostało po poprzednich właścicielach naszego mieszkania.

Sprowadziliśmy się tutaj niecałe dwa lata temu. Przez ponad rok nikt tu nie mieszkał. Właściciel zmarł, w pokojach stały meble, na podłogach leżały dywany a w szafkach kuchennych równiutko ułożone sztućce, na pólkach kubeczki. Zrobiliśmy remont, nasze sprzęty zastąpiły tamte, cudze. Rozpoczęliśmy kolejny, któryż to już etap naszego życia. Na początku nic nie wskazywało na to, że Coś się pojawi. Przez pierwsze parę miesięcy, zajęci urządzaniem, planowaniem, może po prostu nie zauważyliśmy, że Coś z nami mieszka. A może było tak przerażone zmianami, że siedziało cicho w jakimś kącie przypatrując się nam tylko, badając…Coś mieszka w holu. Hol jest duży, pośrodku mieszkania, więc ma baczenie na wszystko co się w domu dzieje. Skąd wiem, że właśnie tam? Bo tam właśnie Coś nam sygnalizuje światłami, a może to tylko rodzaj zabawy? Do świateł jeszcze wrócę, ale Coś na początku było tylko ruchem, błyskiem w szkle okularów, katem oka dostrzeżonym cieniem. Mój mąż powtarzał wtedy, że Coś mi się wydaje, Coś sobie ubzdurałam. Tak mówił. Przestał ostatniej jesieni. Wtedy to zamontowałam w holu na ścianie czujnik ruchu. Taki malutki, ułatwiający w nocy trafienie do łazienki. Przez miesiąc działał bez zarzutu. Zapalał się przy przechodzeniu przez hol i gasł po minucie. Tak jak powinien. Potem Coś zaczęło zapalać go kiedy chciało, bez ruchu, bez powodu. W salonie zwykle siedzimy obydwoje – czytamy, piszemy, oglądamy telewizję, rozmawiamy. Widać z niego prawie cały hol. Widać jak zapala się czujnik, po minucie gaśnie. Tak jak powinien. Coś go zapala. Na początku jeżyły mi się włosy na głowie. Potem się oswoiłam. Nikt mi już nie mówi, że Coś mi się wydaje. Czujnik zdjęłam niedawno. Szkoda baterii, żeby Coś miało zabawę. Myślałam, że to koniec, że Coś się przestanie wygłupiać, ale nie, wtedy się wściekło. Przed Świętami postawiłam na stoliku w holu stroik, kilka sporych gałęzi, na tyle duży, żeby przystroić go lampkami, takimi na choinkę. Przez kilka dni było pięknie. Pełna iluminacja, nastrojowo. Cóż z tego, kiedy tuż po Nowym Roku Coś postanowiło światełka wyłączyć. Kilka razy błysnęło, potem zgasły. Na dobre. Coś nie lubi, jak w holu jest jasno. Tak już ma. Złośliwie postawiłam lampkę na stoliku. Na razie się pali. Czekam. Oby tylko abażur nie spłonął. Coś mi mówi, że prędko się nie rozstaniemy.

Joomla Template - by Joomlage.com