JĘZYK
Z punktu widzenia estetyki i anatomii, nie jest może najpiękniejszym organem człowieka. Choć i to bywa względne. Zakochany mężczyzna widzi koniuszek różowego języczka, który nieśmiało wysuwa się z rozchylonych usteczek zawstydzonego dziewczęcia. Po latach, to samo dziewczę, żona zapewne, kłapie ozorem przy byle okazji. A jak już z sąsiadką do społu wezmą biedaka na języki, to wióry lecą. Co bardziej odporni i lepiej wychowani, mogą w odwecie zamiast środkowego palca, który jak wiadomo przywędrował do nas zza oceanu, tak bardziej swojsko, pokazać im język. Nie chcąc kłopotów, można się też w język ugryźć.
Można też za karę, kogoś pozbawić języka. Pamiętam z dzieciństwa, do domu moich dziadków przywoził drewno na podpałkę niejaki Eo. Tak go wszyscy nazywali. Jechał swoim wózkiem, krzycząc na całą ulicę – eo!, eo! I tak co tydzień. Babcia nalewała mu w kuchni zawsze talerz zupy, a on bełkocząc podziękowania chlipał ją przy stole obitym stalową blachą. Tak to pamiętam. Trochę się go bałam, ale wytłumaczono mi, że Eo w czasie wojny donosił Niemcom, gdzie ukrywali się partyzanci. Po wojnie obcieli mu za to język. Nikt nie chciał go zatrudnić, więc woził to drzewo, krzycząc - eo!, eo!
Ale przecież język, to nie tylko fizyczne narzędzie do artykułowania naszych myśli, przekuwania ich w słowa. Język buduje znaczenia, zabarwia je, akcentuje. Myślę nawet, że to nie oczy, a język, jakim się posługujemy, jest zwierciadłem naszej duszy. Wyrazem stosunku, jaki mamy do drugiego człowieka jest język, jakim się do niego zwracamy. Chamieją społeczeństwa, chamieje i język – znak czasów. Wulgaryzacja i skrótowość przekazu, coraz rzadziej nas oburza. Politycy, prezenterzy radiowi i telewizyjni, robią błędy od których uszy bolą. Młode pokolenia mają coraz gorsze wzorce. Czy ktoś jeszcze do niedawna słyszał o „mowie nienawiści”? Trzeba było aż ukuć specjalne określenie na elementarny brak szacunku dla drugiego człowieka? Język nas określa. Pozdro i Spoko nic o nas nie mówią. A może mówią - o bylejakości i emocjonalnym zubożeniu? I tak jak John Lenon w piosence Imagin marzył by świat był bez granic, tak mnie marzy się jeden, uniwersalny język na całym świecie. O ileż byłoby łatwiej! Bez przekładów, tłumaczeń, zapożyczeń. Pan Bóg narobił niezłego bałaganu przy Wieży Babel i nawet eksperyment z Esperanto nie zdołał tego naprawić. Więc choć mówimy różnymi językami, niech nasza mowa będzie świadectwem życzliwości, miłości i szacunku.
Ania Okrzesik