Kolacja już czeka...
Wspólne jedzenie, konsumpcja czy posiłek to czynność budująca więzi, ułatwiająca porozumienie i gruntująca relacje między ludźmi. Wspólny stół towarzyszył ludzkości od zarania i spełniał, jak sądzę, podobną rolę jak obecnie. Jest integralną częścią różnych uroczystości rodzinnych oraz uzupełnieniem świąt i ważnych rocznic. Brak biesiadowania, spotkań i kontaktów skutkuje rozluźnieniem więzi. To destrukcja relacji.
***
W poniedziałek pokrywając makijażem sińce i zadrapania zdecydowała się odejść. Piętnaście lat i wystarczy. Nie wytrzyma z nim kolejnego weekendu. W rodzinnej miejscowości niedaleko rodziców wynajęła mieszkanie. Dzieci już były u dziadków gdzie od lat spędzały wakacje. Większość istotnych rzeczy zawiozła do wynajętego mieszkania. Miała spokój. W piątek zwykle siedział przed telewizorem i popijał piwo. Klucze od jego samochodu schowała w szafce gazomierza. Teraz jeszcze przygotuje mu jak zwykle kolację.
Kolacja na stole. Zjedz ją sam. Ja odchodzę. Trzasnęła drzwiami, wsiadła do samochodu i odjechała. Do jutra ma spokój, a potem sobie poradzi. Rozmawiała już z adwokatem.
***
Kolacja już czeka. W lodówce masz obiad. Na śniadanie zrób sobie jajecznicę lub zjedz parówki. Jutro na kolację już będę. Możesz coś przygotować.
***
Odebrał po pierwszym dzwonku. Powiedziała mu, że kolacja już czeka. Obiecał, że zaraz będzie. Zapaliła świece i oczekiwała przy nakrytym stole
Przed miesiącem zdecydowała, że kolejna ich rocznica będzie szczególnie uroczysta. Przygotowywała się do tego wieczoru cały dzień. Relaksująca kąpiel. Wizyta u kosmetyczki i fryzjera. Na kolację przygotowała ich ulubione potrawy. Dla siebie łososia w śmietanie, a dla niego schab w sosie z leśnych grzybów z przewagą jadalnych tylko raz. Jutro już będzie wolna.
***
To była tradycja rodzinna ugruntowana przez dziesięciolecia. Święta Wielkanocne, Wszystkich Świętych i Bożego Narodzenia gromadziły przy wspólnym stole całą najbliższa rodzinę. Bywało ponad dwadzieścia osób. Czasami mniej, ale zawsze w domu rodzinnym trzech sióstr. Grono biesiadników zmieniało się, z czasem jedni odchodzili na zawsze, pojawiały się dzieci, ale tradycyjne spotkania trwały pomimo różnych zawirowań. To jedno było pewne, że znów się spotkamy, powspominamy, posprzeczamy się, połamiemy opłatkiem. Wydawało się, że nic tego nie zmieni, że dom rodzinny sióstr dalej będzie łączył. Czas płynie. Przed kilku laty jedna z sióstr, dziedziczka rodzinnego gniazda oznajmiła, że chce spędzić Święta Bożego Narodzenia z córką i jej mężem w ich nowym mieszkaniu. I tak już zostało. Nic nie trwa wiecznie.