Dawać, czy nie dawać...?
Podeszła do mnie na ulicy kobieta w średnim wieku z prośbą o pieniądze na bilet tramwajowy, bo nie ma jak dojechać do córki, która mieszka w Bronowicach. Wyglądała porządnie i przekonywująco. Dałem, życząc dobrej drogi. Za kilkanaście minut spotkałem ją ponownie. Zwróciła się do mnie z tą samą prośbą. Nawet zbytnio się nie speszyła na uwagę, że powinna już jechać do córki, bo przecież na bilet dostała. Powiedziała: "Przepraszam, nie zapamiętałam Pana". I odeszła po pieniądze na kolejny bilet. Czułem się kiepsko, oszukany.
Kiedyś, gdy przechodziłem przez Plac Dworcowy podszedł do mnie mężczyzna z prośbą o pieniądze na jedzenie. Odpowiedziałem, że nie dam Mu pieniędzy natomiast mogę kupić coś do jedzenia. Nie był z tej oferty zadowolony.
- "Sam se zjedz" - powiedział i oddalił się ciągnąc za sobą intensywny zapach denaturatu. Nie zaskoczył mnie swoją reakcją, ale nie czułem się komfortowo.
Przechodząc koło jednego z krakowskich kościołów często widziałem starszą panią klęczącą na rozłożonym dywaniku i modlącą się intensywnie z różańcem w ręce. Przed nią stała puszka i kartka z informacją, że zbiera na jedzenie i lekarstwa. Nie raz wrzucałem jej do puszki pieniądze dostając w zamian dobre słowo i błogosławieństwo. Nie ukrywam, że odchodziłem z miłym uczuciem spełnienia dobrego uczynku. Do czasu. Kiedyś późnym popołudniem czekałem w dzielnicy willowej, w taksówce na znajomą. Z nudów obserwowałem okazałą willę stojącą za kamiennym ogrodzeniem po drugiej stronie ulicy. Byłem ciekaw, kto tu mieszka. Za moment ciekawość moja została zaspokojona. Przed willą zatrzymała się taksówka. Z taksówki wysiadła znana mi spod kościoła starsza pani. Wyjęła z kieszeni klucz otworzyła furtkę i zniknęła za murem zapewne swojego domu.
Przez wiele lat zastanawiałem się nad sposobem zachowania się w opisanych powyżej i wszelkich podobnych sytuacjach. Bardzo często, bowiem, dając, czułem się oszukany i wykorzystany. Z kolei odmawiając zostawałem z niepokojem, że może odmówiłem naprawdę potrzebującemu. Z tym dylematem długo nie potrafiłem sobie poradzić.
W końcu postanowiłem dawać pieniądze tylko wtedy, gdy ja czuję potrzebę podzielenia się nimi z kimś. Odmawiam, więc proszącym, z wyjątkiem tych, którzy mówią, że są głodni. Wtedy kupuję jedzenie. Czuję się z tym znacznie lepiej gdyż już nie muszę się za każdym razem zastanawiać dawać, czy nie dawać?