PREZENTY
(z cyklu opowieści wigilijnych)

Wciąż wierna tradycji… Czy ja zdążę jeszcze zmądrzeć przed śmiercią? Ósmy krzyżyk mi stuknął, rozumu nie przybyło, a sił ubywa, oj ubywa…
Uff, kolejna wigilia już za mną. Może ostatnia, kto wie?
Tradycyjnie, jak co roku się zjawili. W komplecie. A nawet „nadkomplet” był – kilkumiesięczne prawnuczęta. No tak: był Janek z Olą i dwójką dzieci, już nastolatków; Aga z Wojtkiem i Ulą z mężem i bliźniaczkami; no i najstarsza - Marysia z dwiema córkami, ale bez zięciów bo za granicą dorabiają, za to z trójką wnucząt. Ani zliczyć tej czeredy, ledwo się pomieścili.


Prezenty miałam tylko dla najmłodszych – ot, jakieś książki, gry logiczne, układanki, płyty – co mi tam moja młoda sąsiadka doradziła i kupiła przez internet, bo taniej. Niby taniej, ale i tak cała moja emerytura ledwo wystarczyła…
Podziękowali, a jakże, zanieśli do samochodów choć nie wiedzieli co, bez rozpakowania. Jakby nieobecni bawili się swoimi telefonami; harmider był, bo to i rozmowy i co chwilę dzwonki i melodyjki i śmiechy, przechwałki i licytacje co które dostanie od dziadka Romka czy babci Anieli, czy zagranicznych tatusiów.
A starsi, te moje dzieci? Janek, Aga, Marysia?… Z pobłażaniem obserwowali swoje pociechy i uśmiechali się do mnie: „widzi mama, takie czasy, nowoczesność. Świat do młodych należy”.
W pewnym momencie któreś się zreflektowało: „ A my to mamie nic nie kupiliśmy na święta! Ale to jest mamy wina, bo zawsze mama mówi, że jej to tylko taty brak… to już chyba dziesięć lat jak nie żyje…”, ktoś inny dorzucił: „tak, to prawda, mama przecież wszystko ma, nic nie potrzebuje, to po co kupować? I zawsze u mamy tak miło i tyle smakołyków”. „A zresztą za każdym razem przy świętach mama powtarzała, że to MY jesteśmy najlepszym prezentem jak przyjedziemy, prawda mamusiu?” - przymilała się Agnieszka.

Prawda. Tak mówiłam. Raz, drugi, trzeci…
Tym razem nie zdążyłam, bo zerwali się jak poparzeni, zaraz po kompocie. Przepychali się przy wyjściu, kto pierwszy wyjedzie, bo „czeka dziadek Romek”, bo „przecież mama rozumie – do teściów też trzeba”, bo „maluchy marudzą, trzeba spać położyć”, bo „Ula powinna złożyć życzenia drugiej babci”, bo…
Prezenty przyjechały i odjechały.

Stary człowiek naprawdę niewiele potrzebuje.

Ewa Zdziejowska
Styczeń 2021

Joomla Template - by Joomlage.com