Rodzicom dedykuję

Dzieciom najczęściej towarzyszą bajki. Mnie od wczesnych lat życia towarzyszyły wspomnienia wojenne rodziców.
Jestem dzieckiem pokolenia, które zostało skazane na zagładę psychiczną, bowiem nie potrafiło wyrugować z siebie traum wojennych. Pokolenia, któremu dostatnie dzieciństwo upływające w barwnych czasach 20- lecia międzywojennego zostało brutalnie przerwane okupacją niemiecką a potem sowieckim zniewoleniem.
Czy taki okruch może wystarczyć?
Wciąż noszę w pamięci mamę prześladowaną przez całe życie realistycznymi obrazami doświadczeń wojennych. Jej paniczny strach przed ciągłym głodem z tamtych czasów, który wrósł tak silnie w psychikę, że nigdy nie uwolniła się od niego. W zasięgu ręki musiała mieć zawsze bodaj kromkę suchego chleba, traktowaną z nabożnym szacunkiem. Przypłaciła to tuszą, z którą nie potrafiła sobie poradzić. Zawsze jadała na zapas.
Idealny porządek trzymany wokół siebie, aby wszystko było pod ręką, bo gdyby znów trzeba było uciekać...
Opowieści mamy o Powstaniu Warszawskim, przeżytym obozie w Pruszkowie, bombardowaniach rodzinnego miasta, stanowiącego kiedyś ostoję dzieciństwa; o rozstrzeliwaniach cywilów przez gestapo.

W pamięci trwają jak żywe wycieczki z nią po powojennej Warszawie, gdzie oglądałam wyrwy po pociskach w częściowo zawalonych szkieletach kamienic. Odwiedziny więzienia na Pawiaku, w którym widziałam na ścianach ślady zaschniętej krwi.
Opowieści taty o partyzantce, kiedy ranny musiał ukrywać się, ścigany przez gestapo, po zadenuncjowaniu go przez lekarza, udzielającego wcześniej pomocy.
Rodzinną świętością były tematy związane z Powstaniem Warszawskim, żołnierzami AK, Rządem Polskim Na Uchodźstwie i wieczory spędzane przy radiu wolna Europa. Wpajana mi latami najgłębsza niechęć do wschodniego sąsiada, wszelkich przejawów komunizmu i nadzieja na życie w wolnym kraju.
Były to opowieści i doświadczenia zbyt straszne dla dziecka. Dziś wiem, że mieli potrzebę mówienia o tym. Chcieli, żebym pamiętała i nosiła w sobie ślad tamtego czasu. Ku przestrodze.
Atmosfera domu rodzinnego spowodowała, że byłam lękliwa, nadwrażliwa, znerwicowana, unikająca kłopotów, źle radząca sobie z nimi.
Pomimo dzieciństwa spędzonego "pod kloszem", nosiłam w sobie, nie do końca uświadomioną traumę i taka pozostałam do dziś.
Na tyle boję się ludzi zmarłych, że nie byłam w stanie pożegnać się z najbliższymi po ich śmierci. Wiem, że to konsekwencja lęku przed zmarłymi, który odziedziczyłam po mamie.
Jestem przekonana, że moja wątła psychika ma swoją genezę w najcięższych wojennych przeżyciach rodziców.
Pełna współczucia dla ich dramatycznych życiorysów, często odwiedzam ich miejsce spoczynku, czując głęboką wdzięczność za życie przeżyte u ich boku i pamięć, którą mi wpoili by trwała w następnym pokoleniu.

Joomla Template - by Joomlage.com