Kilka refleksji o sprzątaniu

Celinska„Ja wszystko robię i teraz powiem, że wszystko złe, co na świecie jest, to jest dlatego, że ludzie nie sprzątają po sobie”.
To chyba kwintesencja prawdy o sprzątaniu. Wielokrotnie powtarzana przez Stanisławę Celińską w „Songu sprzątaczki”. Ludzie nie sprzątają po sobie. Nieposprzątany świat, czy też prywatny mikroświat to źródło zła. Gdyby tak można było wszystko uporządkować, odłożyć na miejsce, cieszyć się nieustannym porządkiem zaczynając od spraw własnych, osobistych poprzez wszystkie pogrążone w chaosie problemy społeczne, polityczne i otoczyć się powszechnym ładem i harmonią, świat byłby tak piękny, że aż nierealny. Ale prawda jest brutalna. Jak tylko gdzieś uda się coś uporządkować, to natychmiast pojawiają się miejsca brudne, zabałaganione, bo znowu ktoś po sobie nie posprzątał.

Często śmieci wyłażą spod dywanu, bo w pośpiechu zostały tam kiedyś zamiecione. A przecież cały czas sprzątamy, układamy, nawet pięknie dekorujemy te wyczyszczone przestrzenie. Ale jak tylko dekoracje pokryje kurz, kwiatki zwiędną, bałagan znowu szczerzy obrzydliwe zęby. I tak ciągle jest coś do zrobienia, nie można spokojnie usiąść i nacieszyć się porządkiem.
Ostatnio na całym świecie robi karierę metoda KonMari zaprezentowana w książce Marie Kondo „Magia sprzątania”. Metoda jest bardzo prosta. Zaczynamy od przestrzeni mieszkalnej wyrzucając wszystko, co jak to określa autorka, nie daje nam radości. Kolejno pozbywamy się większości ubrań, książek, papierów, zbędnych sprzętów, gadżetów, na końcu pamiątek i zdjęć. Zaczynamy żyć nowym życiem w otoczeniu tylko tych przedmiotów, które naprawdę lubimy, są dla nas ważne. Traktujemy je z szacunkiem i zawsze odkładamy na miejsce, które im wyznaczyliśmy. Zyskujemy ład, dodatkową przestrzeń, czystsze powietrze. Ta zasada powoli przenosi się na inne sfery życia. Dokonujemy lepszych wyborów kierując się pozytywnymi emocjami. Lepiej rozpoznajemy, co jest dla nas dobre. W życiu zawodowym jesteśmy bardziej wydajni, wybieramy odpowiednich dla nas przyjaciół, a nawet życiowych partnerów. Po prostu magia.

Stereotyp każe nam wierzyć, że w Europie Niemcy przodują pod względem czystości i porządku. To zresztą można zaobserwować zwiedzając ten kraj. Niemiecki ordnung to również dokładność, punktualność i ogólne uporządkowanie. Dzięki książce polskiej sprzątaczki ukrywającej się pod pseudonimem Justyna Polańska „Pod niemieckimi łóżkami” możemy poznać zakamarki niemieckich domów, które dalekie są od tego ideału. Znajdziemy tam również przykłady mówiące o tym, że ład moralny też bywa słabą stroną tych, którzy oficjalnie go strzegą. Na podstawie tej książki powstał spektakl cieszący się ogromną popularnością.

Potrzeba ciągłego porządkowania jest na szczęście subiektywna w zależności od ogólnej hierarchii priorytetów. Przez czyste okna lepiej widać, odkurzone meble czy umyta podłoga dają uczucie świeżości, uporządkowane książki i papiery pozwalają łatwo odnaleźć to, czego szukamy. Ale czy warto być w tej dziedzinie perfekcjonistą? Niekiedy lepiej trochę zaniedbać sprzątanie, a zaoszczędzony czas poświęcić czemuś ważniejszemu, cenniejszemu, pobyć z bliskimi. Znienawidzone czynności można zlecić komuś, kto zajmuje się tym zawodowo, chociaż zawsze pozostanie spory margines spraw, które trzeba uporządkować osobiście.
Tak, sprzątanie w rozległym tego słowa znaczeniu jest bardzo ważne. Nie wiadomo dlaczego zawód sprzątaczki (tak bardzo sfeminizowany, że nie istnieje forma męska tego słowa) lokuje się na najniższym szczeblu drabiny prestiżu. Nie trzeba co prawda kończyć studiów, żeby móc pracować w tym zawodzie, ale może ze względu na trud związany z jego wykonywaniem należałoby nisko kłaniać się tym, co porządkują nasze otoczenie, czy wręcz po nas sprzątają.

Dlatego na koniec jeszcze jeden cytat z „Songu sprzątaczki”. Genialne słowa Jonasza Kofty:

„Ja też jestem człowiek i teraz powiem - a róbżesz jeden z drugim rewolucję, rób !  Tylko potem posprzątaj po sobie!”

Kliknij =>  Song sprzątaczki   lub na zdjęcie Stanisławy Celińskiej i posłuchaj


Joomla Template - by Joomlage.com