TELEFON…
To było pod koniec lat 70-tych, gdy po latach oczekiwania Telekomunikacja łaskawie zainstalowała nam telefon. Wreszcie nie musieliśmy szukać budki telefonicznej ale kto dzisiaj o tym pamięta! Cóż to była za radość w rodzinie. Czuliśmy się niemal zaszczyceni i wyróżnieni. Już wtedy fakt posiadania telefonu dawał poczucie niesamowitego komfortu, wręcz luksusu. Mogłam wreszcie, będąc w pracy, na bieżąco kontaktować się z chorymi dziećmi, które dłużej niż moje zwolnienie lekarskie musiały zostać w domu.
A teraz - po latach – moje wnuki wręcz nie mogą uwierzyć, że tak było. Mam czasem wrażenie, że przyszły na świat z komórkami mózgowymi wyposażonymi w informacje jak korzystać z wszystkich nowości aparatów „nomen omen” komórkowych.
Mój niespełna siedmioletni Wnuczek / który na szczęście ma limitowany czas gry na I- phonie/, ostatnio pouczał mnie co to są ‘levele’, ‘życia’, itp., oczywiście w tych grach na telefonie. Nieopatrznie podałam Mu moje hasło do wi-fi, nie wiedząc, że może sobie szybko zainstalować u siebie gry, z których nie pozwalają mu korzystać rodzice. Na szczęście, rodzice i wychowawcy zdają sobie sprawę, że zbyt częste korzystanie, z tego powszechnego już środka nie tylko komunikacji ale i informacji, nie jest bez konsekwencji dla zdrowia i psychiki dziecka. Odkąd pojawiły się smartfony, dzieci nie muszą też siedzieć bez ruchu przy komputerze, natomiast mogą biegać np. za Pokemonami. Okazuje się jednak, że to też nie jest bezpieczne. Znane są przypadki, wpatrzeni w telefon, i do tego ze słuchawkami w uszach, przeważnie młodzi ludzie nie zauważają, co się wokół nich dzieje.
Jednym zdaniem, wszystko zależy od tego kto i jak korzysta z tych wspaniałych, małych i ciągle doskonalonych gadżetów. Nie wyobrażamy sobie już przecież w naszych czasach życia bez nich. Ułatwiają nam załatwianie wielu spraw, przybliżają ludzi i świat, a czasem też, niestety, izolują od realnej rzeczywistości.
Ileż radości sprawiały dzieciom pierwszokomunijnym prezenty w postaci najnowszego typu smartfona, takiego np., który otwiera się tylko na linie papilarne właściciela czy właścicielki pod warunkiem, że obdarowujący nie potraktuje tego prezentu jako rodzaj smyczy, która trzyma na uwięzi obdarowanego. Dodatkowo takiego gadżetu naprawdę należy dobrze pilnować bo to łakomy kąsek dla potencjalnego złodzieja. Ale to już inny problem.