CIAŁO / rzecz tak naprawdę o kobietach
Za duże, za małe, za grube, za chude za rzadkie, za gęste – zawsze coś jest nie tak. Trudno spotkać dziewczynę czy kobietę zadowoloną ze swego wyglądu a właściwie ze swego ciała. A najtrudniej o to jest dziś we współczesnym świecie, który zdominowała kultura obrazkowa. Gwiazdy na tzw. ‘ściankach’, na Instagramie, na Facebooku to jedno, lecz przechadzanie się ulicami gdy robi się coraz cieplej i trzeba się ubierać, a właściwie stopniowo rozbierać, to już problem. I dotyczy to przede wszystkim kobiet bo w porównaniu z męskim, kobiece ciało, czy cielesność w ogóle, podlega dużo większym restrykcjom. Kanony piękna, wyglądu zewnętrznego i fizyczności są obecne w kulturze od zawsze i od wieków reguł dotyczących kobiecego ciała było dużo. Każda epoka miała swój kanon i wyznaczała podążanie za niemożliwym do spełnienia ideałem.
Aktualnie współczesny wyznacznik statusu to ładny, seksowny wygląd, bo młodość i uroda w konsumpcyjnym świecie sporo kosztuje. Zmarszczki, tusza, siwizna, fałdy nie mają w nim racji bytu. Sporo kobiet, widząc na portalach internetowych, w telewizji czy modowych magazynach piękne, szczupłe modelki i obserwując własne ciało, dalekie od ideału, wpada w emocjonalny dołek.
Ale, ale, dosłownie ostatnio z mediów są sygnały, że krańcowo zmienia się postrzeganie urody, jej braków i dążeń do ideału a zaleca się przede wszystkim dostrzeganie samopoczucia kobiet. Ważne jest jak one czują się ze swoim ciałem. Już celebrytki z tzw. Zachodniej kultury zaczynają przełamywać wyidealizowaną wizję ciała; powstają też ich zdjęcia bez retuszu. W sieci i na Instagramie powstały strony ”body positivity” a w Polsce blogerki założyły strony, będące ich odpowiednikiem. Te strony to „Ciałopozytyw” – czyli miejsce gdzie każdy może wysłać swoje – anonimowe lub nie – zdjęcie. Osoby, które na co dzień się chowają, pokazują jak najwięcej zdjęć ciała, tego prawdziwego, naturalnego. Hasło „ciało bogini za nic się nie wini” świetnie obrazuje zmianę myślenia o urodzie, pomaga zaakceptować swoje niedoskonałości i być naturalną, nie udawać, gdyż aktualnie prawdziwość jest bardzo deficytowa. Podobno „ciałopozytywność” idzie przez współczesność jak burza. Coraz częściej ten trend dostrzegają wielkie koncerny. Znane marki już się połapały, że na promowaniu ciała takiego jak u zwykłych kobiet mogą tylko zyskać. Przekaz jest jasny: należy postawić na zdrową aktywność i zaakceptować granice ciała. Bo ponoć tylko te kobiety, które zaakceptują swoje ciało – mogą czuć się szczęśliwe.
Elżbieta Boroń